Apel o prawdziwą historię
Treść
O zachowanie prawdy historycznej zwrócili się do prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego założyciele oświęcimskiej NSZZ "Solidarność". Ich głos jest związany z odznaczeniami, jakie w regionie zostały przyznane w 25. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Wśród uhonorowanych zabrakło osób faktycznie tworzących struktury związku, pojawiły się za to nazwiska nieznane lub mało znane wśród działaczy ówczesnego podziemia. Zdaniem autorów listów, takie działania to próba dzielenia ludzi i przekłamania historii. Zdaniem sygnatariuszy listu - założycieli oświęcimskiej NSZZ "Solidarność" - na terenie Oświęcimia i oddalonych od Warszawy miejscowości dochodzi do licznych manipulacji faktami historycznymi. "Wielokrotnie z ludzi nikomu nie znanych o wątpliwej uczciwości, nierzadko niejasnych powiązaniach z ówczesnymi służbami bezpieczeństwa, czyni się bohaterów" - czytamy w liście. Ich zdziwienie budzi fakt, że wnioski o odznaczenia przygotowywali działacze "Solidarności" regionu Małopolski i Podbeskidzia, posiadający małą wiedzę nt. historii powstania wolnych związków zawodowych w regionie. "Ubolewamy nad tym, również dlatego, iż proceder ten odbywał się przy współudziale osób związanych z PiS, którzy zasłaniając się niewiedzą, już po wyborach samorządowych, ramię w ramię z członkami SLD, opiniując wnioski o przyznanie odznaczeń właściwie decydowali, kto przed wieloma laty swoją odwagą oraz zaangażowaniem przysłużył się w walce o suwerenną Polskę, a kogo z pamięci raz na zawsze należy wymazać" - napisali. Apel podpisało kilkunastu działaczy dawnej "Solidarności", represjonowanych i więzionych w stanie wojennym, w tym Janusz Januszewski, Mieczysław Hajek, Anatoliusz Bielski, Józef Urbańczyk. - Nie chodzi nam o to, że nie mamy medali. My walczyliśmy dla idei, byliśmy szaleńcami tamtego czasu. Boli nas jednak to, że dziś próbuje się zakłamać prawdę historyczną, zapomina się o wydarzeniach, jakie naprawdę miały miejsce - powiedział nam Mieczysław Hajek, jeden ze współzałożycieli "Solidarności" w Oświęcimiu. Zdaniem sygnatariuszy listu, odpowiedzialni za wytypowanie osób do odznaczeń potraktowali swoje zadanie nieodpowiedzialnie. Część uhonorowanych faktycznie była w podziemiu, jednak niektóre nazwiska w środowisku solidarnościowym w ogóle nie są znane. - Chcemy, by ktoś się tą sprawą zainteresował, by w przyszłości nie dochodziło do podobnych prób przekłamywania historii. Nikomu nie odmawiamy odznaczeń, jednak nie chcemy, by dochodziło do dzielenia ludzi. Po to tworzyliśmy "Solidarność", by łączyć, nie dzielić - dodał. Marcin Austyn "Nasz Dziennik" 2007-01-03
Autor: wa