Archeolodzy znaleźli w Smoleńsku szczątki ludzi
Treść
Fragmenty elementów kostnych, najprawdopodobniej ludzkich, oraz  liczone w tysiącach elementy konstrukcyjne samolotu, jego wyposażenia i  rzeczy osobistych odnalazła grupa polskich archeologów pracujących na  miejscu katastrofy Tu-154M w Smoleńsku. Znaleziska te potwierdzają, że  teren, wbrew zapewnieniom strony rosyjskiej i polskiej, nie został  dokładnie przeszukany.
Informację o wynikach prac grupy  polskich archeologów przekazał ppłk Tomasz Mackiewicz z Wojskowej  Prokuratury Okręgowej w Warszawie, który pracuje w Smoleńsku. Jak  podkreślił, archeolodzy znaleźli prawdopodobnie szczątki ofiar i  elementy maszyny - w sumie kilka tysięcy fragmentów części  konstrukcyjnych samolotu, jego wyposażenia i rzeczy osobistych ofiar. Na  razie nie ma pewności, czy elementy kostne należą do człowieka. - W tej  chwili są one przekazywane do badań ekspertów na terenie Smoleńska,  którzy określą, czy są to ludzkie, czy też zwierzęce szczątki. Jeśli  potwierdzi się, że są to szczątki ludzkie, zostaną one przekazane do  Moskwy celem poddania ich badaniom identyfikacyjnym DNA - powiedział nam  płk Zbigniew Rzepa, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Jeśli  badania genetyczne wykażą, że znalezisko to szczątki pasażerów Tu-154M,  to zostaną one przekazane do Polski. Pułkownik Rzepa nie chciał  przesądzać, co dokładnie będzie się z nimi działo i zaznaczył, że "gdy  badania będą jednoznaczne, wówczas zostaną podjęte decyzje".  Prokuratorzy nie chcieli także przesądzać, czy odnalezione elementy  samolotu mogą mieć znaczenie dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy.  Wiadomo jednak, że rzeczy osobiste zostaną przekazane do polskiej  prokuratury, a następnie okazane i wydane rodzinom. 
Formalnie polscy  archeolodzy pracowali w Smoleńsku na zlecenie rosyjskiej prokuratury,  która jest gospodarzem śledztwa, a tym samym dysponentem wyników  prowadzonych badań. W efekcie badacze nie mogą udzielać informacji na  temat prowadzonych prac. Jak podkreślił prof. Andrzej Buko, dyrektor  Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Warszawie, który pełni funkcję  szefa ekspedycji, ujawnienie szczegółowych informacji o dokonanych  znaleziskach prawdopodobnie będzie mogło nastąpić na przełomie listopada  i grudnia, kiedy rosyjska prokuratura przekaże do Polski - Wojskowej  Prokuraturze Okręgowej w Warszawie - dokumentację związaną z pracami  archeologów. Wczoraj informacje o znaleziskach ujawniła rosyjska  prokuratura, po zakończeniu prac polowych polskich badaczy. Dziś  archeolodzy mają zakończyć formalne kwestie związane z badaniami i wrócą  do kraju.
Archeolodzy przez dwa tygodnie przeszukiwali 1,5-hektarowy  obszar, na którym rozbił się samolot. W założeniu działania te miały na  celu wyeliminowanie przypadków odnajdywania pozostałości z samolotu   przez osoby postronne. Choć prace zostały zakończone, to badacze  zastrzegają, że wciąż w ziemi mogą znajdować się przedmioty związane z  katastrofą polskiego samolotu. Z tego powodu - w ocenie prof. Buki -  należy zabezpieczyć teren katastrofy. - Wynika to z nadal licznego ich  zalegania tuż pod powierzchnią ziemi, zwłaszcza drobnych ułamków  należących do samolotu i jego wyposażenia - zaznaczył archeolog. Trzeba  też pamiętać, że badacze nie przeszukali ziemi pod płytami betonowymi  ułożonymi po 10 kwietnia, by ułatwić dostęp do miejsca wypadku, a  właśnie w rejonie 2-4 metrów od betonowej drogi archeolodzy odnajdywali  najwięcej szczątków. Elementy maszyny mogą też jeszcze zalegać w rejonie  zderzenia samolotu z drzewem, aż ku miejscu, gdzie maszyna uderzyła w  ziemię.
- Bardzo się cieszę, że te prace doprowadziły do pewnych  rezultatów, bo obawiałem się, że będzie już za późno ze względów  atmosferycznych na skuteczne działania. Stało się inaczej, i dobrze,  choć równocześnie pokazało to przerażającą nieodpowiedzialność rządu  Donalda Tuska, który nas zapewniał przez ponad pół roku, że wszystko  jest w porządku, że wszystko świetnie zostało zbadane, że Rosjanie o  wszystko zadbali. Także przedstawiciele MAK o tym nas zapewniali,  jeszcze przy przekazywaniu projektu raportu - ocenił poseł Antoni  Macierewicz (PiS), szef Parlamentarnego Zespołu ds. Zbadania Przyczyn  Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 roku. Jak zauważył, wszelkie  składane zapewnienia - czy to ze strony władz Polski, czy to rosyjskich,  oraz MAK - okazały się nieprawdą, co dodatkowo podważa wiarygodność  zarówno polskiego rządu, jak i MAK w sprawie badania okoliczności  katastrofy Tu-154M oraz wskazuje na konieczność powołania komisji  międzynarodowej. - Te wyniki, o których zostaliśmy poinformowani,  podważają wiarygodność dotychczasowych ustaleń, które nam przekazywano.  To skutek tego, że one nie pozostawały pod żadną kontrolą publiczną, że  zespół posłów zajmujący się tą sprawą, który ma osiągnięcia,  równocześnie jest bojkotowany przez rząd, który najwyraźniej obawia się  kontroli Sejmu RP i opinii publicznej - dodał poseł.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2010-10-27
Autor: jc
