Becikowe nie dla każdego dziecka?
Treść
Przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia Bolesław Piecha (PiS) skieruje do  minister zdrowia Ewy Kopacz interpelację poselską dotyczącą przepisów, które  jego zdaniem, mogą dyskryminować kobiety. Chodzi o rozporządzenie zmieniające  zasady wypłacania jednorazowego dodatku do zasiłku rodzinnego w wysokości  tysiąca złotych, popularnie zwanego becikowym. Przewiduje ono m.in., że matki  muszą przedstawić dokument stwierdzający, iż pozostawały pod opieką medyczną co  najmniej od 10. tygodnia ciąży. Od zasady tej nie ma wyjątków, a życie pokazuje,  że nie zawsze spełnienie tego warunku jest możliwe. Stąd poseł nie wyklucza też  złożenia wniosku do Trybunału Konstytucyjnego, aby ten zbadał, czy nowe  regulacje nie są sprzeczne z ustawą zasadniczą i nie dyskryminują kobiet.  Ekspertyzy prawne w tej sprawie zostały już zlecone.
Minister zdrowia  w porozumieniu z resortem pracy wydała rozporządzenie zmieniające zasady  wypłacania becikowego. Zgodnie z nowymi przepisami, które zaczęły obowiązywać od  1 listopada br., aby takie świadczenie otrzymać, kobieta jest zobowiązana do  przedstawienia dokumentu stwierdzającego, że pozostawała pod opieką medyczną co  najmniej od 10. tygodnia ciąży. Zmiany nie dopuszczają wyjątków, wskutek czego  kobiety, które - nawet z przyczyn od nich niezależnych - tych wymagań nie  spełnią, becikowego po urodzeniu dziecka nie otrzymają.
Szef Komisji Zdrowia  jest zdania, że nowe przepisy mają charakter dyskryminacyjny. - Sądzę, że pani  minister powinna się z tego wycofać - mówi poseł. Jego zdaniem, najistotniejszym  dokumentem, który powinien być okazywany przy wnioskowaniu o becikowe, jest po  prostu akt urodzenia dziecka.
Poseł Piecha podkreśla, że jest zdecydowanym  zwolennikiem profilaktyki i zachęcania matek oczekujących narodzin dziecka do  jak najlepszej opieki medycznej. Ale nie zgadza się, aby wiązać to z przymusem  czasowym i administracyjnym. Jak tłumaczy, można wskazać wiele potencjalnych  okoliczności niezależnych od matki, których konsekwencją będzie odebranie prawa  do tego świadczenia. 
Zdaniem parlamentarzysty, rozporządzenie może się  okazać niezgodne z prawem, a nawet z Konstytucją. - Prawo do becikowego  przysługuje z tytułu urodzenia dziecka, a stawianie innych warunków poza tymi,  które znajdują się w ustawie o świadczeniach rodzinnych, jest niepoważne i może  być dyskryminujące dla kobiet, zwłaszcza w takich przypadkach, kiedy mają bardzo  dobrą opiekę za granicą, a decydują się na poród w Polsce - i nie ma becikowego,  mimo że mamy do czynienia z obywatelką polską - argumentuje Bolesław  Piecha.
Musi być zaświadczenie
Także i do naszej redakcji  napływają sygnały, że jeśli kobieta w ciąży jest w dłuższej zagranicznej  delegacji lub czasowo mieszka za granicą, to po urodzeniu dziecka może nie  uzyskać becikowego. Pani Marta ma firmę zarejestrowaną we wschodniej Polsce,  regularnie odprowadza podatki, opłaca ZUS. Właśnie jest w ciąży z drugim  dzieckiem, ale od pewnego czasu przebywa w Wielkiej Brytanii (sam poród ma się  odbyć w Polsce). Przewidując dłuższy pobyt, korzysta z opieki brytyjskiej służby  zdrowia. Tam nie musiała zgłaszać się do lekarza przed 10. tygodniem ciąży. Jak  tłumaczy, kobieta najczęściej zgłasza się do lekarza pierwszego kontaktu, który  wysyła list informacyjny do położnej. W trzecim miesiącu ciąży matka dostaje  zaproszenie na badania do położnej, która - o ile nie dzieje się nic  niepokojącego - opiekuje się nią i dzieckiem. - Jeśli wszystko jest dobrze, to  może być tak, że przez całą ciążę kobieta ani razu nie spotka się z lekarzem  ginekologiem - tłumaczy pani Marta. Ale czy wtedy dostanie becikowe? Nowe  rozporządzenie takiej sytuacji nie przewiduje. - To, że akurat przebywam w  kraju, gdzie nieco inaczej wygląda opieka medyczna, chyba nie powinno mnie  wykluczać? Przecież tak samo jak w Polsce wykazuję się troską o moje dziecko,  płacę świadczenia w Polsce, rodzę obywatela Polski, więc dlaczego jestem  dyskryminowana? - zastanawia się.
Są jeszcze inne sytuacje. - Z doświadczenia  zawodowego wiem, że kobieta niekoniecznie musi się zorientować do 10. tygodnia,  że jest w ciąży - dodaje Bolesław Piecha, były ginekolog. Jednak to nie ostatni  przykład. Poseł podkreśla, że kolejki do ginekologów, szczególnie w małych  miejscowościach, są ogromne i wprowadzenie warunku odbycia pierwszej wizyty nie  później niż w 10. tygodniu ciąży może być poważnym utrudnieniem. Czy nie zmusi  to np. do dodatkowych wizyt prywatnych? Stąd prace nad interpelacją poselską do  minister zdrowia w tej sprawie i zlecenie ekspertyz prawnych, które pokażą, czy  zasadne jest skierowanie wniosku do Trybunału Konstytucyjnego albo sądu, by  zbadać, czy przepisy nie są wyraźnie niesprawiedliwe dla niektórych kobiet.  
Wszystkie te wątpliwości nie znajdują natomiast zrozumienia w resorcie  zdrowia. Rzecznik Piotr Olechno zastrzega, że rozporządzenie minister Ewy Kopacz  jest jedynie dodatkiem do ustawy o świadczeniach rodzinnych, która leży w gestii  ministerstwa pracy. - Nasze rozporządzenie dotyczyło jedynie zaświadczenia  lekarskiego. Pokazaliśmy, jak ma wyglądać druk zaświadczenia i kiedy lekarz  powinien je wystawić: jeśli kobieta będzie pod opieką lekarza najpóźniej od 10.  tygodnia ciąży, odwiedzi ginekologa przynajmniej raz w każdym trymestrze. Wtedy  pod koniec ciąży lub po urodzeniu dziecka ginekolog lub lekarz rodzinny mogą  takie zaświadczenie wystawić według karty ciąży - wyjaśnia Olechno. I dodaje, że  polski lekarz ginekolog, który będzie wystawiał zaświadczenie, sam może  zdecydować, czy uznać dokument świadczący o wizycie u innego lekarza, np. z  zagranicy. - Lekarz wypisujący zaświadczenie musi po prostu mieć pewność, że  każda z trzech obowiązkowych wizyt się odbyła. Może wziąć pod uwagę tłumaczenie  dokumentu, który potwierdza taką wizytę np. w Wielkiej Brytanii u polskiego albo  brytyjskiego lekarza i według tego wystawić zaświadczenie - uspokaja Olechno.  Podkreśla zarazem, że wzór samego zaświadczenia jest jeden - polski.  
Pozostaje sąd
Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej nie  uważa, aby wprowadzenie nowych reguł mogło kogoś dyskryminować, choć od nowych  przepisów wyjątków nie ma. Biuro prasowe tłumaczy w swoim piśmie intencje  resortu "zwiększeniem rzeczywistego zakresu objęcia kobiet opieką lekarską w  trakcie trwania ciąży". Liczy na to, że zmiany umożliwią lepszą profilaktykę, a  jeśli to konieczne - leczenie. Mają też ograniczyć poziom zgonów okołoporodowych  i zmniejszyć odsetek rodzących się wcześniaków. Jak poinformowano nas w rozmowie  telefonicznej, po 1 listopada każdy, kto występuje o becikowe, musi przedstawić  zaświadczenie lekarskie. Dotyczy to również tych matek, które urodziły dziecko  wcześniej, jednak nie zdążyły jeszcze ubiegać się o świadczenie. - Ja rozumiem  wszystkie obiekcje kobiet, ale tak literalnie należy ten przepis odczytywać.  Natomiast, jeśli ktoś nie dostanie becikowego, to zawsze przysługuje mu droga  odwoławcza aż do sądu. Tak zostały skonstruowane przepisy prawa - doradza  pracownik biura. 
Sprawą zainteresował się rzecznik praw obywatelskich Janusz  Kochanowski. - Dotychczas ten problem nie był przedstawiany w skierowanych do  RPO skargach. Z tego względu rzecznik podejmie go wraz z innymi zagadnieniami  prawnymi dotyczącymi wątpliwości oraz nieprawidłowego stosowania zmienionych od  1 listopada przepisów w zakresie wypłacania świadczeń związanych z urodzeniem  dziecka, czyli becikowego oraz zasiłku rodzinnego - informuje Marta Kukowska  kierująca Biurem Prasowym RPO.
Maria S. Jasita
"Nasz Dziennik" 2009-11-19
Autor: wa
Tagi: becikowe
