Bronek kocha Radka. A Radek Bronka?
Treść
Donald Tusk wybrał, wybrała Platforma. Nie było żadnej niespodzianki i  wyniki zorganizowanego przez Donalda Tuska prawyborczego spektaklu w  Platformie Obywatelskiej skończyły się tak, jak wykombinował sobie szef  PO - zwycięstwem Bronisława Komorowskiego. Platforma uroczyście  ogłosiła, że Komorowski zwyciężył zdecydowanie, z poparciem 68,5  procent. Ale czy rzeczywiście? Niezależnie od korzyści medialnych, jakie  Platforma odniosła, organizując prawyborcze igrzyska, tym samym  odwracając uwagę opinii publicznej od realnych problemów w naszym kraju,  prawybory w PO zakończyły się poważnym zgrzytem. W igrzyskach Tuska  bowiem nie wzięła udziału nawet połowa działaczy jego partii. Biorąc pod  uwagę, że głosować mieli prawo jedynie członkowie Platformy, a więc  osoby politycznie zaangażowane, i by zagłosować, nie musiały nawet  wyruszać na wycieczkę do lokalu wyborczego, lecz oddać głos listownie  bądź przez internet, to zanotowana frekwencja, niższa od tej w  powszechnych wyborach prezydenckich, jest co najmniej kompromitacją  Platformy. Wynosząca 47,47 proc. frekwencja oznacza natomiast, że na  zwycięski tandem Komorowski - Palikot głosowało jedynie 32,5 proc.  członków Platformy, tj. około 14,5 tys. osób.
Być może działaczy  Platformy wystraszyły ewentualne konsekwencje tego nietajnego  głosowania, a więc deklarowania się jako zwolennika kandydata, którego  wolałby szef PO i większość wpływowych działaczy tej partii, bądź  drugiego kandydata, którego szef PO by nie wolał. W rezultacie ci,  którzy mieli innego faworyta niż szef, bali się i nie głosowali, a kto  nie musiał się bać - głosował tak, jak chciał premier Donald Tusk. 
Skwaszona  momentami mina Radosława Sikorskiego podczas fety Bronisława  Komorowskiego na Politechnice Warszawskiej może tylko świadczyć o tym,  że szef MSZ, który od początku wystawiony został w prawyborach przez  Donalda Tuska jedynie jako statysta, chyba w pewnym momencie zbytnio  uwierzył, że ma z Komorowskim jakieś szanse. Iluzję możliwości  zwycięstwa tworzyła świadomość, że o wszystkim decydować miałyby  przecież głosy szeregowych działaczy Platformy z terenu. Na osłodę  pozostało Sikorskiemu wyznanie Bronisława Komorowskiego, który  triumfując, zadeklarował całemu światu przed kamerami: "Kocham cię,  Radku". 
Artur Kowalski
Nasz    Dziennik 2010-03-29
Autor: jc