Cenzura w Gliwicach?
Treść
Choć czasy cenzury wydaje się, że już minęły gliwiccy urzędnicy sprawdzają bardzo dokładnie i rzetelnie, czy wydawane w ich mieście biuletyny informacyjne są wydawane zgodnie z prawem.
Wolność słowa. Komu może i czy może przeszkadzać? Chcą nam zamknąć usta! Tak twierdzą członkowie stowarzyszenia "Gliwiczanie dla Gliwic". Kto? Władze miasta. Dlaczego? Z powodu Niezależnego Serwisu Informacyjnego, jakie stowarzyszenie wydaje od stycznia tego roku. Na jego stronach aż kipi od krytyki obecnych władz. Kilkanaście dni temu szefowie Stowarzyszenia zostali wezwani na policję. Jak napisano w wezwaniu, są podejrzani o wydawanie czasopisma bez wymaganej rejestracji. W związku z tym zostali przesłuchani. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że doniesienie złożył Urząd Miejski, za pośrednictwem jego dyrektora Piotra Popiela. Według niego był to obywatelski obowiązek. Już na pierwszy rzut oka widać, że Niezależny Serwis Informacyjny nie jest wielkim przedsięwzięciem wydawniczym. I tak też traktuje go prasoznawca, doktor Marian Gierula. Mówi, że pisemko gliwickich opozycjonistów nie spełnia wszystkich kryteriów czasopisma i nie musi być rejestrowane. O rejestrację występuje się do sądów okręgowych. Taka procedura nie jest bardzo skomplikowana ani bardzo kosztowna. Może działanie gliwickich urzędników nie musi się kojarzyć aż z działaniami komunistycznej cenzury, ale samo nasuwa się pytanie po co aż tak poważne ruchy wobec kilkunastu działaczy jednego ze stowarzyszeń? I poważne sankcje wobec pisemka, które w Gliwicach pewnie niewiele osób czytało.
Piotr Piętka
"TVP3" Katowice, 2006-09-21
Autor: wa