Czy na Marsie są Rosjanie?
Treść
Obejrzałem ostatnio rosyjski film pt. "Mars". Film mnie zaszokował i  zachwycił. Zaszokował mnie, bo nie ma w nim nic rosyjskiego, mimo że opowiada o  współczesnej bardzo rosyjskiej Rosji. 
Co to jest Rosja? To kraina,  która nigdy nie była do końca europejska, ale nigdy też nie była całkowicie  azjatycka. Jej kultura to kultura europejsko-bizantyjsko-azjatycko-stepowa, to  kultura jedyna w swoim rodzaju: trochę chrześcijańska, bardzo w swym  nacjonalizmie, wręcz szowinizmie pogańska, niekiedy dzika, wręcz barbarzyńska,  często łzawa, sentymentalna, romantyczna, intelektualnie udziwniona, skłaniająca  się łatwo ku różnym, tym groźnym i tym tylko zwariowanym, utopiom. Rosyjskie  kino zawsze było w światowej czołówce, wielkie i pogłębione, i na wskroś  rosyjskie, emanujące rosyjskością, narzucające się nią, bardzo często ją  gloryfikujące. Bohaterem rosyjskiego filmu jest prawie zawsze Rosjanin całą  gębą, wyglądający jak Rosjanin, zachowujący się jak Rosjanin, reagujący na  wszystko jak Rosjanin, myślący jak Rosjanin.
Film "Mars" opowiada o  miasteczku funkcjonującym w zanarchizowanej, postkomunistycznej beznadziei. Nosi  ono jeszcze nazwę Marks od nazwiska twórcy komunizmu, a na dworcu kolejowym stoi  wypełniająca prawie cały jego hol monumentalna rzeźba Lenina. Mieszkańcy nie  mogąc już znieść nazwy swojego miasta, nazywają je na co dzień Marsem. Jedynym  miejscem pracy jest fabryka zabawek, której dyrekcja nie mając pieniędzy,  wypłaca pensje w... zabawkach. Za kawę w kawiarni płaci się więc np. małym,  pluszowym misiem. Mieszkańcy miasta zdobywają gotówkę, sprzedając zabawki osobom  podróżującym pociągiem, gdy ten zatrzymuje się na ich stacji. Do miasta przybywa  przypadkiem człowiek z zewnątrz, który wywołuje powszechną sensację, bo nie  tylko że płaci za wszystko gotówką, to jeszcze jest "inny".
Film jest głęboko  ludzki, bardzo europejski w dobrym znaczeniu tego słowa. Nie przedstawia Rosjan  jako Rosjan, ale jako, po prostu, ludzi z ich zwyczajnymi ludzkimi bolączkami i  marzeniami. Nie ma w nim nic rosyjskiego. Nawet muzyka nie jest rosyjska. Jego  charakter i wymowa są uniwersalne. Kończy się tragicznym, pesymistycznym  przesłaniem: "Czy na Marsie istnieje życie?", w podtekście: "Czy w Rosji  istnieje życie?"
Czy Rosja zmienia się na lepsze? Czy dystansuje się od tego  wszystkiego, co przerażało przez wieki jej sąsiadów? Film "Mars" wyreżyserowała  Anna Melikian, która nie jest z pochodzenia Rosjanką, urodzona w Azerbejdżanie w  1976 r., a więc wchodząca w dorosłe życie już po mrocznej epoce komunizmu. Może  tacy ludzie jak ona zdołają choć trochę zmienić Rosję na lepsze?
Stanisław  Krajski
"Nasz Dziennik" 2009-05-21
Autor: wa
