Dlaczego jestem przy grobie smoleńskich generałów? To oczywiste
Treść
Niektórzy przychodzili całymi rodzinami, inni pojedynczo, ale  zapewniali, że ich bliscy także przyjdą. - Przyszedłem na groby  generałów, aby oddać im cześć - mówi Stefan Szeliga (83 lata), dodając,  że te groby odwiedzi wielu członków jego rodziny, w tym m.in. córka i  wnuki. Od wczesnych godzin przedpołudniowych na warszawskich Powązkach  Wojskowych przy mogiłach generałów: Franciszka Gągora, Andrzeja Błasika,  Kazimierza Gilarskiego, oraz innych ofiar katastrofy spoczywających  obok gromadzili się ludzie, którzy chcieli uczcić ich pamięć. Zapalali  znicze, odmawiali modlitwy, przez chwilę stali w milczeniu i zadumie. W  południe batalion reprezentacyjny Wojska Polskiego ustawił wartę  honorową, a ks. prałat płk Sławomir Żarski przewodniczył krótkiemu  nabożeństwu z udziałem zebranych.
- W ten szczególny dzień  postanowiłam na chwilę zatrzymać się przy mogiłach i uczcić pamięć osób,  które na trwałe wpisały się przez swoją działalność w służbę Polsce -  mówi nam Grażyna Kryńska z Warszawy. Stefan Szeliga martwi się, że  wyjaśnienie przyczyn tragedii tak się przeciąga. - Tej tragedii nie chce  się wyjaśnić, co mnie boli bardzo. Moim zdaniem, na 100 proc. robi się  trudności, by wyjaśnić przyczyny tragedii. Wynikają one z tego, że rząd  dał Rosjanom prawo decydować o tej sprawie - dodaje. Przychodzą też  tacy, którzy mieli okazję osobiście zetknąć się z niektórymi z ofiar i  chcą pielęgnować o nich pamięć. - Przyznam szczerze, że generałowie  Gągor i Błasik mieszkali kiedyś przy ulicy, w pobliżu której ja się  wychowywałem. Ojciec był wojskowym, poza tym cały czas interesowałem się  tą sprawą - wyjaśnia nam Paweł Siatkowski (31 lat), który przyszedł na  groby generałów z żoną i dzieckiem. Rozmówcy są poruszeni sposobem, w  jaki katastrofa smoleńska traktowana jest przez władze i większość  mediów. - Skandaliczne w moim odczuciu jest to, że bez dowodów obwinia  się za katastrofę generała Andrzeja Błasika i pilotów. To jest jakieś  zakłamanie! Niestety, w kontekście tej tragedii trudno nie mówić o tym  wszystkim, co po katastrofie się dzieje i jak się to przedstawia w  mediach. Dziś oczywiste dla mnie było to, aby zatrzymać się na modlitwę i  chwilę refleksji przy grobach ofiar, ponieważ uważam, że to im się od  nas należy - mówi Lucyna Nowińska-Markowska z Warszawy. - To było  oczywiste, że zatrzymam się przy grobie osób z delegacji katyńskiej,  które poległy w katastrofie pod Smoleńskiem 10 kwietnia. Jestem Polką i  katoliczką i uznałam za swój moralny obowiązek tego dnia, w uroczystość  Wszystkich Świętych, pochylić się w szczególny sposób nad mogiłami  dowódców, ministrów, posłów - dodaje pani Lucyna. - Wszystkie ofiary  zasłużyły się dla naszego kraju - stwierdza pani Grażyna. 
Siostry  Maria i Grażyna ze Zgromadzenia Sióstr Szarytek ze Specjalnego Ośrodka  Wychowawczego w Ignacowie pod Mińskiem Mazowieckim zatrzymały się przy  grobie Władysława Stasiaka, ministra w Kancelarii Prezydenta Lecha  Kaczyńskiego, którego znały osobiście. Chętnie dzielą się z "Naszym  Dziennikiem" wspomnieniami. - Przyszłyśmy w szczególny sposób uczcić  pamięć przez naszą modlitwę za śp. pana Władysława Stasiaka. Miałyśmy z  nim osobisty kontakt, ponieważ brał udział w organizowaniu paczek  świątecznych również dla dzieci z naszego ośrodka. Pan Stasiak sam  osobiście przywoził te paczki dla naszych wychowanków, a potem jeszcze  zaprosił dzieci do Pałacu Prezydenckiego. To było wówczas ogromne  przeżycie. Przyjęła nas pani prezydentowa Maria Kaczyńska. Po  katastrofie nasze dzieci przyjechały na pogrzeb pana Stasiaka. Dlatego  właśnie jest on nam szczególnie bliski. Mamy bardzo wzruszające i  konkretne wspomnienia właśnie o panu ministrze, pamiętamy o dobru, jakie  nam wyświadczył. Ale oczywiste jest, że modlitwą ogarniamy wszystkie  ofiary - mówią siostry. 
Paulina Jarosińska
Paweł Tunia
Nasz Dziennik 2010-11-02
Autor: jc
