Jak burmistrz Szlagor chroni... przed prawdą
Treść
Mocno przemawiająca do odbiorcy ekspozycja "Wybierz życie", pokazująca zdjęcia zamordowanych w wyniku aborcji dzieci w zestawieniu z ofiarami ludobójstwa, wędruje po Polsce. Przez cały lipiec można ją oglądać w centrum Bielska-Białej, a na początku sierpnia miała trafić do Żywca. Jednak burmistrz Antoni Szlagor cofnął swoją zgodę na lokalizację wystawy na rynku, przenosząc ją do jednej z sal w żywieckim zamku. Organizatorzy taką lokalizacją nie są jednak zainteresowani i zapowiadają złożenie skargi do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Przesłanie o prawie człowieka do życia od momentu poczęcia trafi za to do uczestników Przystanku Woodstock.
- Moje zdanie jest takie: jestem przeciwnikiem aborcji, ale szokujących wystaw nie będę dawał do oglądania dzieciom - tłumaczy się burmistrz. W Żywcu huczy jednak o tym, że powodem zmiany decyzji Szlagora mogła być intensywna kampania lokalnej "Gazety Wyborczej", która serią kilku artykułów przypuściła atak na ekspozycję zdjęć w Bielsku-Białej. Wystawę próbowała też zablokować grupa miejscowych notabli, m.in. ekolog Jacek Bożek, poseł Bożena Kotkowska i przewodnicząca żydowskiej gminy wyznaniowej w Bielsku-Białej Dorota Wiewióra. Wystosowali oni list do prezydenta miasta Jacka Krywulta z żądaniem przeniesienia "Wybierz życie" do zamkniętego pomieszczenia. Powoływali się w nim na ten sam argument, który teraz przywołuje burmistrz Żywca - konstytucyjne prawo dziecka do ochrony przed przemocą. Bielski protest nie złamał prezydenta Krywulta, który zdecydował o pozostawieniu wystawy w centrum miasta do końca lipca. Przeciwnicy ekspozycji przenieśli szturm do sąsiedniego Żywca.
- Antoni Szlagor powołuje się na oddźwięk społeczny, jaki wystawa wywołała w Bielsku, jednak w wywiadzie radiowym nie potrafił podać żadnych konkretów. Można przypuszczać, że wystraszyły go krzyki garstki aborcjonistów - ocenia Mariusz Dzierżawski z Fundacji PRO, współorganizator akcji "Wybierz życie".
- Nie było żadnych nacisków medialnych - ripostuje burmistrz. - Ja jestem tak odważnym człowiekiem, że się prasy i mediów nie boję, bo zawsze mam czyste ręce i czysto działam - podkreśla włodarz Żywca. Dlaczego więc najpierw pozwolił na umieszczenie wystawy na miejskim rynku, a później gwałtownie zmienił zdanie? - Podjąłem taką decyzję po tym, jak niedawno sam osobiście tę wystawę zobaczyłem. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem aborcji i uważam, że takie rzeczy się nie powinny dziać, natomiast równocześnie jestem zdecydowanym przeciwnikiem karmienia dzieci i społeczeństwa szokującymi zdjęciami - kategorycznie stwierdza burmistrz. I zapewnia, iż nie zamierza mieszkańców miasta pozbawiać możliwości obejrzenia tej prezentacji - także tych najmłodszych, jeśli ich rodzice wyrażą taką wolę. - W całym mieście zostaną rozwieszone ogłoszenia, które nakłonią do obejrzenia wystawy ludzi chcących ją oglądać. Ona będzie ogólnodostępna, tylko po prostu nie będzie w takim miejscu, żeby mogły się znaleźć przy niej dzieci bez opieki rodziców. Oczywiście, że dzieci mają prawo do prawdy - ale za przyzwoleniem rodziców - podkreśla Szlagor.
- Bardzo wielu Polaków traktuje aborcję jako "mniejsze zło" i dlatego opowiada się za jej dopuszczalnością w pewnych przypadkach. Czynią tak dlatego, że nie mają pojęcia, jak wygląda aborcja. Tacy ludzie nie pójdą do galerii, aby obejrzeć prawdę, dlatego prawda musi przyjść do nich - tłumaczy Mariusz Dzierżawski. I wyjaśnia, że korzystano już z opinii biegłego psychologa, który stwierdził, iż oglądanie tej wystawy nie wywołuje żadnych urazów u dzieci. Najbardziej dotyka ona osoby, którym wydawało się, że aborcja to zwykły "zabieg". - Dzieci przede wszystkim nie można narażać na okrutną śmierć. A te wystawy nie robią na dzieciach wielkiego wrażenia. Natomiast najgłośniejsze protesty pochodzą od tych, którzy akceptują aborcję. Niektórym wydaje się, że jak zamiotą śmieci pod dywan, to będzie czysto. Świat dorosłych wpływa na dzieci, a nasze wystawy ratują dzieciom życie. Burmistrz Szlagor jest teoretycznie przeciwnikiem aborcji, a praktycznie widać, co robi. Jego działania tak naprawdę chcą ukryć prawdę o aborcji, a ci, którzy ukrywają prawdę, pracują dla aborcjonistów - konkluduje Dzierżawski.
Z argumentacją Szlagora nie zgadza się również bielski poseł PiS Stanisław Pięta. - Burmistrz zadeklarował się jako przeciwnik aborcji i myślę, że mówił to szczerze. Tylko że jest między nami pewna różnica zdań co do metody powstrzymania tego patologicznego zjawiska. Ja usłyszałem od pana burmistrza, że on znalazł godne miejsce na zamku żywieckim. Rzeczywiście to jest bardzo urocze miejsce, ale na pewno nie ma sensu tam organizować takiej wystawy. Ta prezentacja jest naprawdę mocna, ale o to właśnie chodzi, żeby sobie ludzie zobaczyli, że to jest po prostu morderstwo. Taki wstrząs jest potrzebny, ona musi być dostępna powszechnie, żeby mogli ją zobaczyć przechodnie. Natomiast do zamku wybierze się garstka ludzi - tłumaczy parlamentarzysta. Poseł Pięta obserwował reakcje na "Wybierz życie" w Bielsku-Białej. Niczego niepokojącego nie zauważył. - Wystawa wzbudza zainteresowanie, ale ludzie po prostu podchodzą i oglądają to z zasmuconymi minami - relacjonuje. I wyraża nadzieję, iż Antoni Szlagor jednak jeszcze zmieni zdanie i zgodzi się na wystawienie ekspozycji w centrum Żywca. Parlamentarzysta wystosował do burmistrza list, prosząc go o nieuginanie się pod naporem miejscowych lewackich pseduoautorytetów i umożliwienie mieszkańcom miasta dostępu do prawdy. "Warto uświadomić ludzi, warto, aby młode dziewczyny zobaczyły te fotografie" - apeluje Pięta.
- Ja szanuję poglądy i działania posła Pięty, bo my się bardzo lubimy. Widziałem się z nim ostatnio trzy razy i ustnie odpowiedziałem na jego list. Powiedziałem mu, że świat dzieci jest światem dzieci, a świat dorosłych jest światem dorosłych - ucina burmistrz Szlagor.
Czy ekspozycja trafi do Żywca? Organizatorzy akcji zamierzają zaskarżyć decyzję burmistrza do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Jeśli ta droga nie okaże się skuteczna, urządzą w Żywcu demonstrację. Umieszczenie ekspozycji w sali zamkowej nie wchodzi w rachubę. - Nie zamierzamy ukrywać prawdy o aborcji w galeriach. Chodzi o to, aby jak najwięcej ludzi zobaczyło, czym jest aborcja. Ukrywanie prawdy doprowadzi nas do sytuacji, jaka w Polsce była za PRL, kiedy zabijało się rocznie 200 tys. dzieci przed narodzeniem. We Francji, Niemczech czy Wielkiej Brytanii taka sytuacja jest obecnie. Jeśli będziemy bierni i tchórzliwi, wkrótce i w Polsce aborcja będzie "standardem europejskim" - ostrzega Mariusz Dzierżawski.
Organizatorzy wystawy chcą ze swoim przesłaniem dotrzeć do uczestników tegorocznego Przystanku Woodstock. Zdjęcia zostaną umiejscowione przed wejściem na teren przystankowy. Tym razem nie będą nikogo prosić o zgodę. - Skorzystaliśmy z tzw. zawiadomienia o zgromadzeniu publicznym. Po prostu poinformowaliśmy władze miasta, że będziemy tam stali, że to nie jest wystawa, tylko manifestacja. Korzystamy z doświadczenia naszych przyjaciół ze Słowacji, którzy przez całe lato pokazują wystawy na koncertach rockowych i spotykają się z bardzo dobrym przyjęciem. Jesteśmy przekonani, że również polska młodzież będzie bardziej otwarta na prawdę niż burmistrz Szlagor - konkluduje Mariusz Dzierżawski.
Maria S. Jasita
"Nasz Dziennik" 2009-07-29
Autor: wa