Jak spacyfikować rodziny smoleńskie
Treść
Rząd nakłania rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej do ubiegania się o  odszkodowania pieniężne. W grę wchodziłaby rekompensata za pogorszenie  warunków życia po stracie bliskiej osoby, jak i zadośćuczynienie za  cierpienie i ból. Aby te środki otrzymać, rodziny musiałyby podpisać  ugodę z Prokuratorią Generalną Skarbu Państwa, a to zamknęłoby im  możliwość pozwania strony rządowej przed sąd. Bagatelizuje się kwestie  dotyczące śledztwa, a podnosi sprawy, których jeszcze nawet nie  rozważamy - ripostują bliscy ofiar. 
O możliwości ubiegania  się o odszkodowania była mowa na ostatnim spotkaniu rodzin i ich  pełnomocników z premierem Donaldem Tuskiem, które odbyło się w minioną  sobotę. Propozycja ta padła ze strony ministra Kancelarii Prezesa Rady  Ministrów Michała Boniego. Kancelaria nie widzi w tym nic  nadzwyczajnego. Rodziny mogą ubiegać się o odszkodowania, to wynika  wprost z przepisów kodeksu cywilnego. Pan minister tylko to potwierdził -  usłyszeliśmy w KPRM. Jak relacjonują rodziny, tego typu deklaracje ze  strony ministra Boniego padały już wcześniej. Informowano nas o takiej  możliwości jeszcze latem. Wtedy oświadczono, że strona rządowa  przygotowuje się na okoliczność, że mogą wystąpić jakieś roszczenia ze  strony rodzin. Jakiś czas później otrzymałam telefon od prezesa  Prokuratorii Generalnej. Powiedział mi, że z ich strony zostaną  przeprowadzone rozmowy z każdym z członków rodzin ofiar, by upewnić się,  czy ktoś będzie występował z takim roszczeniem - deklarują w rozmowie z  "Naszym Dziennikiem" rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej. 
-  Słyszałam także, że pewne osoby były już w prokuratorii. Padły tam  jakieś kwoty, jakieś propozycje. Były to ponoć bardzo niskie sumy -  relacjonuje jeden z naszych rozmówców. 
Kwestii tej prokuratoria nie komentuje, jak również tego, jakie ewentualnie kwoty na wypłatę roszczeń miałyby być przeznaczone. 
Rodzinom  przysługuje wypłata odszkodowań na mocy przepisów kodeksu cywilnego. W  grę wchodzą trzy konkretne roszczenia: za doznaną szkodę,  zadośćuczynienie za doznaną krzywdę (czyli za cierpienie i ból po  stracie bliskich) oraz renta wypłacana z racji tego, że na skutek  śmierci bliskich sytuacja życiowa rodziny się pogorszyła. Kwestię  roszczeń regulują także zapisy ustawy Prawo lotnicze z 2002 roku. Chodzi  o art. 209 dotyczący ubezpieczeń od odpowiedzialności cywilnej, zgodnie  z którym: "Użytkownicy statków powietrznych, przewoźnicy i inni  przedsiębiorcy prowadzący działalność lotniczą są zobowiązani  ubezpieczyć się od odpowiedzialności cywilnej odpowiednio za szkody  wyrządzone w związku z ruchem statków powietrznych, z przewozem  lotniczym lub wykonywaniem innej działalności lotniczej". Kwestie  związane z odszkodowaniami są też regulowane przez przepisy unijne,  czyli Rozporządzenie (WE) nr 785/2004 Parlamentu Europejskiego i Rady z  21 kwietnia 2004 r. w sprawie wymogów w zakresie ubezpieczenia w  odniesieniu do przewoźników lotniczych i operatorów statków  powietrznych, które mówi o minimalnej wysokości kwot, jakimi statki  muszą być ubezpieczone. 
- Gdyby maszyna była ubezpieczona w jakimś  zakładzie ubezpieczeń społecznych, rodziny otrzymałyby odszkodowania  automatycznie, z tegoż zakładu. Ponieważ tego nie było, te koszty będzie  musiał ponieść Skarb Państwa 
- twierdzą mecenasi rodzin. Profesor  Piotr Kruszyński, wykładowca na UW, karnista, podkreśla, że ten, kto  organizował lot, nie byłby też zwolniony z odpowiedzialności karnej, ale  tylko wtedy, gdyby okazało się, że do katastrofy przyczyniło się jakieś  nieumyślne niedbalstwo ze strony instytucji organizującej lot.  Konsekwencje karne określa Kodeks karny, w tym wypadku miałby  zastosowanie art. 46 kk. Zgodnie z nim: "W razie skazania za  przestępstwo spowodowania śmierci, ciężkiego uszczerbku na zdrowiu,  naruszenia czynności narządu ciała lub rozstroju zdrowia, przestępstwo  przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji, przestępstwo przeciwko  środowisku, mieniu lub obrotowi gospodarczemu lub przestępstwo przeciwko  prawom osób wykonujących pracę zarobkową, sąd, na wniosek  pokrzywdzonego lub innej osoby uprawnionej, orzeka obowiązek naprawienia  wyrządzonej szkody w całości albo w części". - Ale nawet jeśli okaże  się, że żadnego przestępstwa nie było, rodziny mogą dochodzić  odszkodowań na podstawie kodeksu cywilnego - zapewnia Kruszyński. 
Sąd lub prokuratoria 
Stosowne  wnioski o odszkodowanie rodziny mogą złożyć albo do sądu - wtedy czeka  je postępowanie sądowe i oczekiwanie na wyrok, albo, jeżeli chcą tego  uniknąć - do Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa. To jednak wiąże się  z wejściem na drogę ugody. Jak wyjaśnia dr Ireneusz Kamiński z  Instytutu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk, Prokuratoria Generalna  realizuje wypłaty w imieniu Skarbu Państwa. Ma na to przydzielone środki  budżetowe. Jest dysponentem tych środków, które mogą być wypłacane z  racji roszczeń wysuwanych wobec Skarbu Państwa. Kamiński zauważa, że  wprawdzie ugoda zapobiegałaby ewentualnym procesom sądowym, musiałaby  być jednak zaakceptowana przez obie strony. Ponadto jej podpisanie może  wiązać się z tym, że rodziny otrzymają mniej pieniędzy, niż orzekłby to  sąd. - Proponuje się wtedy jakąś kwotę, by uniknąć postępowania sądowego  i kosztów z tym związanych, oraz - co w tym wypadku jest niebagatelne -  pewnego rozgłosu medialnego - przekonuje Kamiński. 
Czy takie  wnioski już wpłynęły? Prokuratoria nie udzieliła na ten temat żadnych  informacji. Jak przekonują pełnomocnicy, obecnie "pewna część" rodzin o  wypłatę odszkodowań nie zabiega i nie będzie zabiegać. - Wszyscy mają  świadomość tego, że te odszkodowania im się należą, ale też podkreślają,  że nie jest to właściwy moment, żeby o tym rozmawiać - mówią prawnicy. -  Toczy się śledztwo, trwają czynności prokuratorskie, mówienie o  odszkodowaniach może być nieco przedwczesne. Na obecnym etapie sprawy  najważniejsze jest dotarcie do prawdy o katastrofie, a szczegóły  dotyczące odszkodowań należy rozpatrywać w dalszej kolejności - twierdzą  mecenasi rodzin. 
- Część rodzin jest uległa i liczy na wypłatę  konkretnych pieniędzy. Rząd zamierza w ten sposób zamknąć im usta. Taka  jest rzeczywistość. Na pewno nie będę prosił tego rządu o żadne  odszkodowanie. Od tego są sądy powszechne i obowiązujący kodeks cywilny.  Na pewno po jałmużnę do pana Tuska część z nas nie pójdzie. Upominać  się u niego o cokolwiek, przy jego postawie, kiedy obraża rodziny,  byłoby poniżej naszej godności. My chcemy tylko prawdy o katastrofie, w  której zginęli nasi bliscy - deklaruje Andrzej Melak, brat Stefana  Melaka, przewodniczącego Komitetu Katyńskiego, który zginął na  Siewiernym.
Rodziny są zbulwersowane wypowiedzią Tuska, który podczas  swego ostatniego pobytu w Brukseli sugerował, że rodziny wysuwają  roszczenia finansowe i że dzieje się to w atmosferze konfliktu. -  Bagatelizuje się kwestie dotyczące śledztwa, a podnosi sprawy, których  jeszcze nawet nie rozważamy. Tymczasem chodzi nie tylko o prowadzone  śledztwo i ustalenie przyczyny katastrofy, ale o tak podstawowe dla  rodzin sprawy, jak wątpliwości odnośnie do identyfikacji i sekcji zwłok  tragicznie zmarłych pod Smoleńskiem osób. Mimo upływu czasu wciąż nie ma  pewności co do przebiegu i wyniku tych procedur - deklaruje Melak. 
-  Uważam, że rodzinom należy się odszkodowanie za śmierć ich bliskich.  Można pójść z nimi na ugodę lub iść do sądu. Nie mam jednak pojęcia, jak  wyglądają te ugody. Ja osobiście nie mam na to siły, czasu ani  prawników - twierdzi Beata Gosiewska, wdowa po pośle PiS, śp.  Przemysławie Gosiewskim. 
Rodziny deklarują, że otrzymane środki  zamierzają przeznaczyć na powołanie specjalnej komisji technicznej,  która zajęłaby się wyjaśnianiem przyczyn katastrofy z 10 kwietnia. -  Żeby zająć się odszkodowaniem, trzeba znać stan faktyczny.  Ubezpieczyciel powołuje wtedy biegłego, który stwierdza dany stan  techniczny pojazdu. Tak działa na przykład PZU. Już wiemy, że w  przypadku tej katastrofy pewne badania nie zostały zrobione, pewne  procedury nie zostały zachowane. Nie możemy wywrzeć żadnego wpływu na  rząd Tuska, by powołał taką komisję, dlatego musimy postarać się o to  sami - oceniają rodziny.
Anna Ambroziak 
Nasz Dziennik 2010-12-15
Autor: jc
