Komisja martwi się o wizerunek rządu, a nie o chrześcijan
Treść
Senatorowie nie zgodzili się na pierwotną treść uchwały wzywającej rząd do  niezwłocznego podjęcia działań w obronie prześladowanych chrześcijan w Indiach.  Ich wątpliwości budził nawet sam tytuł, który w konsekwencji został zmieniony w  projekcie. Sugerował on - w mniemaniu senatorów - że władze Rzeczypospolitej  Polskiej do tej pory nic nie robiły dla zapewnienia bezpieczeństwa wyznawcom  Chrystusa na subkontynencie indyjskim. Przyjęte poprawki zostaną zaprezentowane  w Senacie. 
Senator PiS Stanisław Zając, przedstawiciel  wnioskodawców, przypomniał na wczorajszym posiedzeniu senackiej Komisji Spraw  Zagranicznych, że projekt uchwały dotyczącej zwiększenia wysiłków  dyplomatycznych zmierzających do ochrony chrześcijan w Indiach ma być  "uzupełnieniem wcześniejszego stanowiska Sejmu przyjętego poprzez aklamację".  Senator stwierdził, iż docenia dotychczasowe działania rządu w tym zakresie, a  uchwala ma być "dodatkowym wsparciem i legitymizacją dla jego działań". -  Intencją wnioskodawców jest wskazanie, że Senat, podobnie jak Sejm, widzi ten  problem, tę sprawę niezwykłej wagi i że nie może to przejść niezauważone.  Uchwałę rozumiem w ten sposób, że wpisuje się ona w kroki dyplomatyczne  Ministerstwa Spraw Zagranicznych - argumentował Zając. 
Wiceminister Jacek  Najder odniósł się ze zrozumieniem do projektu uchwały. W kontekście obecnej  sytuacji chrześcijan w Indiach zauważył, że na szczęście nie spełniły się obawy  natężenia prześladowań w okresie Świąt Bożego Narodzenia, a władze indyjskie  wysłały wtedy w zagrożone rejony wzmocnione siły wojskowe i policyjne. - Jutro  minister Radosław Sikorski przyjmie ambasadora Indii i ten temat będzie na pewno  podjęty - zapewnił Najder.
Jednak część senatorów nie podzieliła wyważonego  stanowiska wiceministra w stosunku do projektu uchwały. Uznali oni, że skoro w  jego treści "Senat zwraca się do rządu o podjęcie zdecydowanych działań w  obronie prześladowanych", oznacza to jednocześnie sugestię, że władze RP nic  wcześniej nie zrobiły w tej sprawie. W efekcie senatorowie, m.in. Janusz Rachoń  i Władysław Sidorowicz (PO), zgłosili poprawki, zgodnie z którymi uchwała zwraca  się do rządu "o kontynuowanie działań w obronie prześladowanych chrześcijan".  Zdecydowano się również zmienić sam tytuł projektu, który ma brzmieć: "Uchwała w  sprawie obrony prześladowanych chrześcijan w Indiach". Wszystkie te zmiany  zostały przegłosowane, różnice zaistniały tylko wobec kształtu ostatniego  akapitu, o czym poinformował senator Leon Kieres, przewodniczący komisji. - Mamy  dwie wersje akapitu trzeciego. Wersję pierwszą senatorów Rachonia i Sidorowicza  o treści: "Senat uważa, że szczególnie istotne są starania, aby społeczność  międzynarodowa, a przede wszystkim Unia Europejska, Organizacja Narodów  Zjednoczonych i inne właściwe organizacje międzynarodowe wspierały przez swoją  aktywność środki zmierzające do zakończenia prześladowań oraz zapewnienia  wolności religijnej i bezpieczeństwa chrześcijan w Indiach". Natomiast druga  poprawka senatora Idczaka (Witolda, PiS - przyp. red) mówi: "Senat uważa, że  polski rząd powinien czynić starania, aby społeczność międzynarodowa..." itd. -  zaznaczył Kieres. 
Pierwsza wersja została poparta przez komisję w  głosowaniu, natomiast drugą będzie reprezentował w Senacie senator Witold Idczak  jako wniosek mniejszości.
Traktowani nie jak ludzie
O  prześladowaniach chrześcijan w Indiach wciąż nie można mówić w czasie przeszłym.  Podczas ubiegłorocznych sierpniowych ataków zginęły setki naszych współbraci.  Spośród ponad 50 tys. osób, którym udało się uciec przed prześladowaniami, około  20 tys. schroniło się w utworzonych przez rząd obozach. Teraz ludzie ci po raz  kolejny zostali rzuceni na pastwę losu. Według serwisu Catholic Online, pomimo  trwających aktów nienawiści ze strony miejscowej ludności rząd Indii postanowił  zamknąć wszystkie obozy dla uchodźców. Chrześcijanie po raz kolejny zostali  pozostawieni sami sobie w trudnym położeniu. Podejmując tę decyzję, rząd nie dał  chrześcijanom żadnych gwarancji bezpiecznego powrotu do domów. A większość z  nich jest częściowo lub całkowicie zniszczona. - Chrześcijanie w Kandhamal są  traktowani jak zwierzęta. Żyją w strachu i nie mogą nigdzie znaleźć schronienia.  Nie mogą godnie żyć - zauważa o. Nithiya, franciszkanin, sekretarz wykonawczy  Komisji Sprawiedliwości i Pokoju. Dochodzi już do tego, że chrześcijanom odmawia  się nawet sprzedaży żywności i innych artykułów.
Zamknięcie obozów dla  uchodźców o. Nithiya uważa za przejaw subtelnych działań wymierzonych w  chrześcijan mieszkających w Kandhamal. - Ci ludzie naprawdę boją się o swój los  i starają się emigrować do innych dzielnic i stanów. Bezpieczeństwo jest  utrzymywane jedynie w dużych miastach, ale w odległych od nich wioskach jest dla  nich nadal bardzo niebezpiecznie - powiedział w wywiadzie dla AsiaNews.
Jak  czytamy na stronie Catholic Online, w niedzielę w miejscowości Mokobili  hinduskie grupy ekstermistów odnalazły miejsce, w którym przebywali wyrzuceni z  obozów chrześcijanie i grozili im. Mieszkaniec jednej ze wsi w Kajuri, Kesamati  Pradhan, wraz z kilkoma innymi ofiarami z Orisy złożył skargę do sądu przeciwko  przymusowej ewakuacji z obozów i pozostawieniu chrześcijan bez odpowiednich  środków ochrony. Domaga się także odszkodowania za poniesione  szkody.
Marta Ziarnik,
Jacek Dytkowski
"Nasz Dziennik" 2009-01-14
Autor: wa