Konwencja Rady Europy w sprawie kontaktów z dziećmi
Treść
- Nakaz ochrony dobra dziecka jest fundamentalną zasadą polskiego prawa  rodzinnego, a konwencja w sprawie kontaktów z dziećmi tego nie przewiduje -  podkreślił podczas sejmowej debaty Andrzej Duda, minister Kancelarii Prezydenta.  Przedstawiając uzasadnienie weta prezydenta w sprawie ratyfikacji tej konwencji  Rady Europy, wskazywał, iż polskie sądy musiałyby przyjmować wyroki obcych  państw, nawet jeśli wiedziałyby, że są one złe dla dzieci. Koalicja chce  ponownego przyjęcia ustawy o ratyfikacji konwencji. 
Duda podkreślał,  że zapisy konwencji stwarzają "obawę co do możliwości rzeczywistej realizacji  dobra dzieci", ponieważ obok pozytywnych skutków mogą wystąpić także efekty  niekorzystne dla więzi rodzinnych. 
Zagrożenia niesie zwłaszcza zapis art. 15  konwencji, z którego wynika, iż polski sąd nie może dokonywać merytorycznej  oceny wyroku sądu innego kraju, nawet jeżeli posiada informacje, iż przyjęcie  tego orzeczenia jest złe dla dziecka. - Pojęcie dobra dziecka może być inaczej  interpretowane niż w Polsce - powiedział prezydencki minister. Duda wskazywał,  że konwencję ratyfikowało zaledwie 6 państw, na ponad 40 członków Rady Europy.  Dodał, że wiele państw podnosi wobec niej "poważne wątpliwości merytoryczne" i  nie chce się zgodzić na jej przyjęcie. Dlatego, jak argumentował, ratyfikowanie  konwencji nie jest w tym momencie potrzebne i należy poczekać na decyzje Unii  Europejskiej, m.in. dlatego że według opinii prawnych, przyjęcie konwencji może  stanowić naruszenie unijnego prawa. 
Z uzasadnieniem weta prezydenta nie  zgadzają się przedstawiciele koalicji rządowej, nazywając argumenty  przedstawione przez Dudę jako "niepoważne" i "nietrafne". Poseł Wojciech Wilk  (PO) wskazywał, że nie można art. 15 interpretować w oderwaniu od innych  przepisów. Podkreślał, iż jego treść nie oznacza "wyzbycia się możliwości  zakwestionowania" przez polski sąd wyroku innego kraju, a nasz organ sądowy  będzie "miał prawo badać, czy orzeczenie to jest zgodne z porządkiem RP".  
Zdaniem Dariusza Lipińskiego (PO) mówienie, że nie przyjmujmy konwencji,  ponieważ mało państw ją ratyfikowało, jest "niepoważne". Uznał argumenty strony  prezydenckiej za "nietrafne, nieuzasadnione" i "szkodliwe dla sporej grupy  polskich obywateli", którzy będą się kontaktowali z takimi organami, jak  niemieckie Jugendamty, kiedy taka konwencja mogłaby być pomocna. Lipiński dodał,  że jest przejawem "złej woli, żeby doszukiwać się" w konwencji ataku na system  wartości.
Argumenty prezydenckiego ministra podzieliła natomiast posłanka PiS  Marzena Wróbel. - Taka jest prawda o tej konwencji, panie pośle - mówiła,  zwracając się do jednego z parlamentarzystów PO. Przypomniał, że zapisy tej  konwencji wzbudziły "bardzo ostrą dyskusję" na posiedzeniach komisji sejmowych.  Dotyczyło to zwłaszcza art. 5 mówiącego o prawie dziecka do utrzymywania  kontaktów z osobami, z którymi ma ono "inne związki rodzinne". - Czym są te inne  rodzinne związki z dzieckiem, proszę odpowiedzieć uczciwie na to pytanie, bo ja  nie uzyskałam odpowiedzi na to pytanie, na żadnym z posiedzeń komisji - pytała  posłanka. - Czy kontakt z nowym partnerem jednego z rodziców, nawet jeśli są to  osoby tej samej płci - drążyła. - Proszę nie kiwać głową, państwo nie jesteście  w stanie odpowiedzieć na to pytanie, albo nie chcecie odpowiedzieć - podsumowała  posłanka reakcje parlamentarzystów koalicji na jej wypowiedzi. - Gdyby sąd to  orzekł, polski sąd nie mógłby tego zmienić - dodała. Wróbel zastanawiała się,  czy podpisanie tej konwencji wpłynie na poprawę "dramatycznej sytuacji w  kontaktach polsko-niemieckich". - Można domniemywać, że nie rozwiąże tej sprawy,  a może ją jeszcze dodatkowo skomplikować - oceniła. 
Posłanka pokazała także  opinię prawną, nieudostępnioną posłom - czym parlamentarzystka była wzburzona -  zgodnie z którą, przyjęcie konwencji może "potencjalnie narazić Polskę" na  naruszenie traktatu ustanawiającego Wspólnotę Europejską. 
Według  wiceministra sprawiedliwości Igora Dzialuka, nie ma obawy związanych z art. 5,  ponieważ "nie nawiązuje się stosunek rodzinny" wynikający ze związku  nieformalnego, konkubinatu. - Nie nawiązuje się stosunek rodzinny pomiędzy  kolejnym partnerem rodzica a dzieckiem - podkreślił minister. Taki związek nie  powstaje też w wypadku, gdy są relacje osób tej samej płci, ponieważ "ze związku  partnerskiego osób tej samej płci nie może pochodzić dziecko". Przyznał jednak,  że konwencja nie definiuje tego pojęcia i mówi tylko o związku rodzinnym z  dzieckiem. Za nietrafną uznał także Dzialuk krytykę art. 15, ponieważ "te  przepisy i tak zostaną zastąpione przez rozporządzenie Bruksela 2bis, lub inne  rozporządzenie". Posłowie o odrzuceniu bądź przyjęciu prezydenckiego weta  zdecydują w piątek. 
Zenon Baranowski 
"Nasz Dziennik" 2009-04-23
Autor: wa
