Lektura w obronie życia
Treść
Przeczytałem ostatnio, trochę przez przypadek, wydane jeszcze za czasów PRL  opowiadanie Alfreda Anderscha pt. "Córka". Andersch był komunistą. Hitlerowcy  zesłali go do obozu koncentracyjnego w Dachau już w 1933 roku. Amerykańskie  władze okupacyjne zakazały mu działalności wydawniczej.
W czasach PRL  drukowano jego powieści i opowiadania w Polsce w ramach lansowania literatury  lewicowej. Na tej zapewne zasadzie ukazało się jego opowiadanie "Córka".  Gdybyśmy jednak nie znali jego biografii, moglibyśmy przypuszczać, że  opowiadanie to napisał katolik. Jest to bowiem opowieść wyrażająca sprzeciw  wobec zabijania dzieci poczętych. Historia jest prosta. Ojciec jedzie z  szesnastoletnią córką do Anglii, by tam umieścić ją w szkole. Towarzyszymy im w  zwykłych codziennych czynnościach, w rozmowach w pociągu, podczas zakupów,  zwiedzania zabytków, instalowania córki w internacie. W ich trakcie ujawnia się  wielka miłość ojca do córki, jego troskliwość, niepokój o to, czy będzie się ona  dobrze czuć daleko od domu.
Opowiadanie kończy się w momencie, gdy ojciec  znajdujący się w hotelu kilkadziesiąt kilometrów od szkoły córki dochodzi do  wniosku, że dziecku będzie w szkole niedobrze i że on już jest chory z tęsknoty  za nią, że musi natychmiast do niej jechać i zabrać ją do domu. Telefonuje do  córki. Okazuje się, że ona poznała już nowe koleżanki i czuje się dobrze. Ojciec  z bólem serca postanawia, że do domu wróci sam.
W tej opowieści pełnej ciepła  i rodzinnych klimatów nie byłoby nic szczególnego, gdyby nie jeden fakt, o  którym dowiadujemy się w połowie opowiadania: "I pomyśleć, mówił w duchu, że w  ogóle nie byłoby jej, gdybyśmy swego czasu rzeczywiście z niej zrezygnowali.  Therese zjawiła się była w czasach trudnych dla nich obojga: Madelaine ciężko  chorowała w uprzednim roku, zawodowo, jako niezamożnym asystentom-lekarzom,  powodziło im się też marnie. Ponowna ciąża była mniej więcej ostatnią rzeczą,  jakiej mogliby sobie wówczas życzyć. Prosił żonę, aby się zgodziła na zabieg, i  ustąpiła wreszcie; jednak wówczas chirurg, który chciał im wyświadczyć tę  przysługę, musiał nagle wyjechać i pod jego nieobecność Madeleine zmieniła  zdanie. Tak tedy istniała Therese".
I oto w ten sposób mamy kolejne  świadectwo, kolejny dowód dla obrony nienarodzonego życia, tym bardziej cenny,  że dostarczony przez proaborcyjnego z natury komunistę. Prawdopodobnie opowieść  Anderscha jest opowieścią z jego prawdziwego życia, jego ludzkim świadectwem  dokonanym wbrew jego orientacji światopoglądowej, świadectwem, poprzez które  ucisza swoje sumienie dające o sobie wciąż znać, gdy widzi swoją córkę i  przypomina sobie, że chciał ją zamordować.
Stanisław Krajski
"Nasz Dziennik" 2009-07-23
Autor: wa