Ministerstwo blokuje fundusze dla Śląska
Treść
Chodzi o udzielanie pomocy na inwestycje w zakresie: energetyki, infrastruktury telekomunikacyjnej, infrastruktury sfery badawczo-rozwojowej, lecznictwa uzdrowiskowego w ramach regionalnych programów operacyjnych. Z powodu mitręgi resortu zarząd województwa śląskiego musiał zawiesić planowany termin konkursu z zakresu "Infrastruktury lecznictwa zamkniętego". O pieniądze mogły aplikować m.in. publiczne i niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej, jak również organizacje pozarządowe prowadzące statutową działalność w publicznym systemie ochrony zdrowia, np. hospicja. Konkurs na projekty z tego obszaru był planowany pierwotnie na luty br. Ale z powodu braku ministerialnego rozporządzenia 15 mln euro nie można ruszyć z konta. Skutek: jedynemu w województwie śląskim mysłowickiemu hospicjum przyjmującemu dzieci z chorobami onkologicznymi grozi likwidacja.
Jedyne w województwie śląskim stacjonarne Hospicjum Cordis, opiekujące się dziećmi w stanie terminalnym, może przestać istnieć. To jedna z czterech takich placówek na całym Śląsku i zarazem jedyna, która przyjmuje dzieci chore na nowotwory. Dotychczasowa siedziba placówki nie spełnia warunków sanitarnych, a poszpitalny budynek w Katowicach-Janowie wymaga remontu przekraczającego możliwości finansowe hospicjum. Ostatnią deską ratunku było przystąpienie do konkursu i pozyskanie 8 mln złotych z funduszy Unii Europejskiej. Jednakże w ostatniej chwili urząd marszałkowski zmienił zasady, ograniczając beneficjentów wyłącznie do publicznych zakładów opieki zdrowotnej, tym samym odbierając placówce wszelkie szanse na dostęp do pieniędzy.
Dotychczas zajmowany budynek, w którym mieści się hospicjum przy ul. Cegielnianej, należy do parafii pw. Niepokalanego Poczęcia NMP i św. Maksymiliana Marii Kolbego w Mysłowicach. Jego dzierżawa wygasa w 2013 roku. Problem jednak w tym, że kontrola Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Katowicach wykazała, iż nie spełnia on aktualnych wymogów sanitarnych ani praktycznie żadnego z unijnych kryteriów w zakresie służby zdrowia, dlatego przedłużenie umowy nie jest możliwe. - To nie jest tak, że ja się tak bardzo chcę przenieść, bo mi się tu nie podoba, tylko muszę się przenieść, bo nie spełniam żadnych kryteriów - mówi lek. med. Jolanta Markowska, dyrektor mysłowickiego hospicjum. - Do naszej działalności mamy tylko warunkowe dopuszczenia sanitarne, więc za chwilę możemy się dowiedzieć, że hospicjum trzeba zamknąć, ponieważ tych warunków nie spełnia. To nie jest dobre miejsce, gdyż są za ciasne pomieszczenia i korytarze, nie ma gdzie umiejscowić magazynów, pomieszczeń rehabilitacyjnych czy terapii zajęciowej - dodaje Markowska. Oprócz tego budynek jest zbyt mały w stosunku do potrzeb - mieści zaledwie 12 łóżek dla dorosłych (mimo to przyjmuje nawet do 15 pacjentów) i 3 dla dzieci - a osób chętnych jest wielokrotnie więcej.
Nie ma windy, więc chore dzieci trzeba na pierwsze piętro wnosić na rękach. W związku z tym już od 2006 roku Stowarzyszenie Hospicjum Cordis rozpoczęło poszukiwanie miejsca na nową siedzibę. Po kilku nieudanych próbach w Mysłowicach (m.in. obiekt nieczynnej cegielni, budynek niedokończonej szkoły przy ul. Szopena) hospicjum zwróciło się do władz Katowic z prośbą o możliwość zaadaptowania na potrzeby placówki byłego szpitala górniczego w Katowicach-Janowie przy ul. Teofila Ociepki 2. - Miasto Katowice przekazało nam ten budynek w dzierżawę, zresztą na naszą pisemną prośbę, z którą się do nich zwróciliśmy. Było to związane z tym, że budynek jest tuż na granicy z Mysłowicami i mieści się we wschodnich dzielnicach miasta Katowice, które od 20 lat obsługujemy pod względem hospicyjnym, więc dla nas w zasadzie nic się nie zmieni. W Mysłowicach nie mieliśmy szans, a Katowice nam po prostu pomogły - komentuje Jolanta Markowska.
W nowym domu miałoby znaleźć się 30 łóżek dla osób dorosłych i 8 dla dzieci. Planowano też podzielenie go na dwie części - jedną o charakterze bardziej ambulatoryjnym, z miejscem na rehabilitację, terapię zajęciową, różnego rodzaju poradnie, zaś w drugiej miałoby mieścić się hospicjum stacjonarne z aparaturą medyczną i łóżkami chorych. Stowarzyszenie złożyło w Urzędzie Miasta Katowice już pod koniec lutego wniosek o wydanie pozwolenia na budowę oraz przygotowany przez siebie projekt architektoniczno-budowlany, zawierający cały plan adaptacji budynku. Inwestycja jest jednak bardzo kosztowna - rzędu 9 mln złotych - a fundusze Stowarzyszenia wystarczą zaledwie na modernizację pierwszej części budynku i jedynie z dofinansowaniem ze środków pomocowych Unii Europejskiej możliwa jest jej pełna realizacja. Dlatego hospicjum przygotowało projekt, który zamierzało złożyć w urzędzie marszałkowskim, żeby uzyskać środki finansowe poprzez start w konkursie realizowanym w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007-2013 dla województwa śląskiego. Niestety, środki unijne (wnioskowano o 8 mln złotych) nagle znalazły się poza zasięgiem hospicjum, bo urząd marszałkowski w ostatniej chwili zmienił zasady konkursu. Okazało się, że jeżeli chodzi o obszar "Infrastruktura lecznictwa zamkniętego", czyli ten, który obejmuje hospicja, pojawił się zapis o "ograniczeniu beneficjentów tylko do tych, którzy wsparcie przeznaczą dla publicznych zakładów opieki zdrowotnej". Tymczasem Stowarzyszenie prowadzi niepubliczny ZOZ, zatem straciło szanse na złożenie projektu.
"Niedoróbka" ministerstwa
Jak dowiedzieliśmy się w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego, odpowiedzialnym za dysponowanie funduszami strukturalnymi, nie ma żadnego odgórnego zarządzenia resortu, że do konkursu mogą przystąpić wyłącznie publiczne placówki opieki zdrowotnej. Zdaniem resortu, Instytucja Zarządzająca Regionalnym Programem Operacyjnym Województwa Śląskiego (zarząd województwa) również nie narzuca takich ograniczeń, a całe zamieszanie jest skutkiem "niedomówienia", ponieważ ogłoszony teraz konkurs ma być jedynie pierwszym etapem. Jak informuje MRR: "Ogłoszony konkurs przeznaczony był wyłącznie dla projektów, których zakończenie rzeczowej i finansowej realizacji inwestycji planowane jest najpóźniej do końca drugiego kwartału 2009 roku. Jako beneficjentów IZ RPO wskazała w tym przypadku tylko jednostki samorządu terytorialnego, ich związki i stowarzyszenia; publiczne zakłady opieki zdrowotnej świadczące usługi w publicznym systemie ochrony zdrowia i porozumienia podmiotów wymienionych powyżej, reprezentowane przez Lidera". Również zarząd województwa twierdzi, że nie ma mowy o pomijaniu czy dyskryminowaniu kogokolwiek: - W RPO Województwa Śląskiego na wsparcie projektów z tych obszarów przeznaczonych zostało 24,5 mln euro - informuje Aleksandra Marzyńska, rzecznik prasowy Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego. - Hospicjum Cordis z Mysłowic w żaden sposób nie straciło możliwości ubiegania się o dofinansowanie projektu w ramach RPO WSL. Jest nadal uprawnionym beneficjentem w obszarze działania pn. Infrastruktura lecznictwa zamkniętego. Zgodnie z zapisem w uszczegółowieniu o te pieniądze mogą aplikować między innymi publiczne i niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej, jak również organizacje pozarządowe prowadzące statutową działalność w publicznym systemie ochrony zdrowia. Konkurs na projekty z tego działania był planowany pierwotnie na luty br.
Niestety, brak rozporządzenia Ministerstwa Rozwoju Regionalnego w sprawie pomocy publicznej spowodował, że niektóre podmioty z katalogu beneficjentów zostałyby pozbawione możliwości korzystania z pomocy unijnej. To skłoniło zarząd województwa śląskiego do zawieszenia planowanego terminu konkursu, aż do wydania tego aktu. Jednak, aby nie przekreślać możliwości dofinansowania beneficjentów, którzy już mogą starać się o dofinansowanie projektów, zarząd województwa wyodrębnił 9,5 mln euro na konkurs skierowany głównie na dofinansowanie projektów zrealizowanych bądź będących w trakcie realizacji, których projektodawcą są publiczne zakłady opieki zdrowotnej. Pozostałe 15 mln euro znajduje się na koncie i czeka na ogłoszenie chwilowo zawieszonego konkursu z zakresu "Infrastruktury lecznictwa zamkniętego" - wyjaśnia sprawę rzecznik Marzyńska.
Jednak dr Markowskiej te wyjaśnienia nie przekonują: - Urząd marszałkowski porozumiewa się ze startującymi do konkursu na zasadzie informacji ogłaszanej w internecie, więc co pewien czas była informacja, że już ten konkurs będzie ogłoszony, ostatecznie jednak pięć razy przesuwano w niebyt termin jego otwarcia. Zwykle te informacje medialne są pełne i mówi się, że jest to pierwszy etap konsultacji, a tym razem się tego nie zrobiło, tylko ogłosiło się ten konkurs dla publicznych, więc myśmy jakby odpadli z gry. Zrobiliśmy dosyć duży show wokół tego i nagle urząd marszałkowski dwa dni po rozpętanej przez nas aferze ogłosił, że to tylko pierwszy etap - oburza się Markowska.
Konkurs czeka
W opinii Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, nie ma mowy o jakichkolwiek celowych działaniach dyskryminujących i niebawem zostanie ogłoszony pełny konkurs, w którym będą mogli startować wszyscy zainteresowani pozyskaniem unijnych funduszy. Jego otwarcie jest jednak warunkowane wejściem w życie rozporządzenia ministra rozwoju regionalnego Elżbiety Bieńkowskiej w sprawie udzielania pomocy na inwestycje w zakresie: energetyki, infrastruktury telekomunikacyjnej, infrastruktury sfery badawczo-rozwojowej, lecznictwa uzdrowiskowego w ramach regionalnych programów operacyjnych, "tak, żeby w tym konkursie objąć już wszystkich beneficjentów". Hospicjum zatem będzie mogło ubiegać się o dofinansowanie, jednak w bliżej nieokreślonym terminie. Ministerstwo wyraża nadzieję, że Komisja Europejska zatwierdzi wspomniane rozporządzenie przed końcem II kwartału br. - Prawda jest taka, że my wypełniamy tę lukę, jaką jest opieka nad ludźmi umierającymi, a której publiczne zakłady nie pokrywają, więc pytam, dlaczego my mamy być gorsi? A jesteśmy gorsi, dlatego że ten tzw. drugi etap, czyli de facto następny konkurs, nie został jeszcze ogłoszony. Nie wiemy, kiedy ten konkurs będzie - ten niedawno otwarty kończy się 30 września, czyli możliwe, że kolejny przeciągnie się na następny rok, ale tego nikt nie wie. Najdziwniejsze jest to, że właściwie nie wiadomo, od czego to wszystko zależy - komentuje szefowa hospicjum.
A czas nagli, bo wydzierżawiony budynek stopniowo niszczeje, dlatego dyrektor placówki jest bardzo zdeterminowana i nie zamierza bezczynnie czekać - już w maju zamierza rozpocząć pierwsze prace modernizacyjne w przyszłej siedzibie nowego domu hospicyjnego. Na ile będzie to możliwe, czyli dopóki wystarczy zgromadzonych środków własnych, czyli ok. 1 mln złotych. - Podzieliliśmy przebudowę tego domu na dwie części - na część ambulatoryjną, w której będą się znajdować wszystkie przychodnie, psychoterapie, rehabilitacje, terapie zajęciowe, pobyty dzienne itp. Będzie ona oddzielona od tej drugiej, stacjonarnej, do całodobowego pobytu, także pod względem budowlanym: ma mieć swoją klatkę schodową i windę. Czekamy na zezwolenie budowlane, które zostało złożone już dwa miesiące temu - zarówno na tę część "naszą", jak i "unijną". Na razie nie wniesiono jakichkolwiek uwag, które mogłyby ten projekt zatrzymać, więc niedługo powinniśmy je uzyskać. Jak tylko dostaniemy pozwolenie, zaczniemy własnymi środkami budować tę część pierwszą - ambulatoryjną. Natomiast tej drugiej części, która stanowi o infrastrukturze lecznictwa zamkniętego, czyli pomieszczeń, w których chorzy będą przebywać przez 24 godziny na dobę w swoich pokojach, w otoczeniu rodziny, w bardzo dobrych warunkach, nie jesteśmy w stanie zbudować za pieniądze stowarzyszenia, bo ich po prostu nie posiadamy - informuje szefowa hospicjum. I dodaje, że jeśli tylko pojawi się taka możliwość, to będą startować w kolejnym etapie konkursu, chociaż nie ma żadnej gwarancji, że środki unijne zostaną przyznane akurat hospicjum: - Ale jeżeli nie będziemy startować, to nigdy się tego nie dowiemy - konkluduje Markowska. Jednak mimo pozornego optymizmu doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jedynie przy pomocy funduszy unijnych uda się zrealizować marzenia nie tylko pracowników hospicjum, ale przede wszystkim jego pacjentów o nowym domu, a zarazem o dalszym funkcjonowaniu Hospicjum Cordis.
Maria S. Jasita
"Nasz Dziennik" 2009-04-20
Autor: wa