Mroczka szkolenia nie ruszają
Treść
Wiceminister obrony Czesław Mroczek wyrzucił w 2009 roku z  sejmowej podkomisji nadzwyczajnej, badającej proces szkolenia pilotów po  katastrofie CASY, wojskowego eksperta. Major Arkadiusz Szczęsny  sugerował posłom złożenie do prokuratury doniesienia na Bogdana Klicha  za zaniedbania w systemie szkoleń.
O złożenie doniesienia do  prokuratury w sprawie szkoleń apelował do Mroczka mjr rez. pil.  Arkadiusz Szczęsny, wówczas ekspert podkomisji. Przedmiotem doniesienia  były zaniedbania w szkoleniu lotniczym w jednostkach lotnictwa Sił  Zbrojnych. Pilot wskazywał na brak symulatorów, brak nadzoru i kontroli  ze strony przełożonych nad szkoleniem, niedostatek doświadczonej kadry  instruktorskiej, która odchodziła do cywila. Jak mówi w rozmowie z  "Naszym Dziennikiem" Szczęsny, informacje te docierały do podkomisji w  trakcie wyjazdowych sesji do baz lotnictwa Marynarki Wojennej,  transportowego, bojowego, wojsk lądowych i lotnictwa szkolenia  podstawowego. Podkomisja odwiedziła bazy w Łasku, Dęblinie, Krakowie,  Gdyni, Leźnicy i w Tomaszowie Mazowieckim. - Wszędzie tam, gdzie piloci  szkolą się na różnych typach statków powietrznych - tłumaczy pilot.  "Świadome narażanie przez resort obrony narodowej naszych żołnierzy na  niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia poprzez zaniedbania w  planowaniu, samym szkoleniu, zaopatrywaniu wojsk i zarządzaniu zasobami  ludzkimi jest niedopuszczalne, jest również łamaniem prawa. Mając na  uwadze powyższe, zwracam się do Pana Przewodniczącego z wnioskiem o  złożenie doniesienia o popełnieniu przestępstwa przez Ministra Obrony  Narodowej (jako odpowiedzialnego za działania resortu) do odpowiedniej  prokuratury" - czytamy w piśmie datowanym 10 września 2009 roku, jakie  Szczęsny skierował do przewodniczącego Mroczka. - W trakcie prac  podkomisji z jednostek lotniczych z całego kraju zaczęły spływać i do  podkomisji, i do mnie osobiście informacje o fatalnym stanie procesu  szkolenia lotniczego, zaniedbaniach w planowaniu, samym szkoleniu,  zaopatrywaniu jednostek lotniczych i nieodpowiedzialnej polityce  kadrowej we wszystkich rodzajach lotnictwa Sił Zbrojnych. Posiedzenia  podkomisji były posiedzeniami wyjazdowymi do poszczególnych jednostek. W  ich trakcie były prowadzone rozmowy z pilotami. Po kolejnych takich  wyjazdach stwierdziłem, że zaniedbania są tak duże, iż nie można tego  tak zostawić. Dlatego zaproponowałem panu posłowi Mroczkowi, żeby złożyć  doniesienie do prokuratury na ministra obrony narodowej pana Bogdana  Klicha jako odpowiedzialnego za zaniedbania w wojsku. Pan poseł odmówił,  stwierdzając, że przekroczyłem swoje kompetencje - relacjonuje pilot.  Szczęsny był instruktorem, latał na samolotach MIG-15, MIG-17, Ts-11  Iskra, PZL-130 Orlik, An-2 i na śmigłowcach W-3 Sokół.
W liście z 24  września 2009 r. adresowanym do mjr. Szczęsnego poseł Mroczek stwierdza,  że wniosek o skierowanie doniesienia na Klicha poddał pod obrady  podkomisji, a ta nie podzieliła "poglądu o popełnieniu przestępstwa  przez Ministra Obrony Narodowej".
"W tym miejscu, w imieniu  Podkomisji chcę wskazać, że stosownie do art. 304 ¤ 1 kpk ma Pan nie  tylko prawo, ale i społeczny obowiązek zawiadomić Prokuraturę lub  Policję, jeżeli dowiedział się Pan o popełnieniu przestępstwa. Pana  działanie w tej sprawie nie jest uzależnione od stanowiska Podkomisji" -  czytamy w piśmie wystosowanym przez Czesława Mroczka do mjr. Arkadiusza  Szczęsnego, datowanym 24 września. Ostatecznie Szczęsny został odwołany  z prac podkomisji. 29 września 2009 r. sam złożył doniesienie do  Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście. Ta odmówiła jednak wszczęcia  postępowania, uzasadniając, że mjr Szczęsny nie jest stroną w sprawie.  Tuż po katastrofie CASY w styczniu 2008 r. mjr Szczęsny usiłował  osobiście powiadomić szefa MON o zapaści systemu szkolenia.  Bezskutecznie. - Pan minister nie znalazł czasu na spotkanie w sprawie  nieprawidłowości w lotnictwie wojskowym - relacjonuje pilot. 
O  patologiach w lotnictwie mjr Szczęsny informował byłych i obecnych  posłów sejmowej Komisji Obrony Narodowej, w tym m.in. posła Pawła  Poncyljusza (PJN). - Rzeczywiście tak było. Pan major Szczęsny mówił mi o  tym, jak to przewodniczący podkomisji, pan poseł Mroczek odsunął go od  prac. Kiedy zapytałem o to posła Mroczka, usłyszałem, że major Szczęsny  się nie sprawdził, że szukał dziury w całym. Temat zniknął jak wiele  innych - przyznaje Poncyljusz.
Szczęsny pisze do BBN
Pismo  w sprawie szkoleń Szczęsny wysłał też do Biura Bezpieczeństwa  Narodowego i Rzecznika Praw Obywatelskich. "Szanowny Panie Dyrektorze,  uważam, że obecna sytuacja wymaga racjonalnej analizy przyczyn  istniejącego stanu lotnictwa Sił Zbrojnych oraz równie racjonalnej  interwencji w systemie szkolenia lotniczego. Potrzebna jest weryfikacja  wiedzy i umiejętności kadry odpowiadającej za proces szkolenia  lotniczego od przełożonych na najwyższych szczeblach do instruktora  włącznie. Utrzymywanie obecnego stanu bez wątpienia przyniesie kolejne  tragiczne w skutkach zdarzenia lotnicze. Bezpieczeństwo w powietrzu  zależy przede wszystkim od wiedzy i umiejętności personelu latającego,  lecz jak wskazują ostatnie wydarzenia, zależy w równie wielkim stopniu  od sposobu dowodzenia lotnictwem i kompetencji samych dowódców" -  czytamy w piśmie z 11 grudnia 2009 r. adresowanym do Piotra Borowego,  dyrektora Departamentu Systemu Obronnego BBN.
Sejmowa podkomisja  nadzwyczajna ds. zbadania i kontroli procesu szkolenia personelu  latającego Sił Zbrojnych RP została powołana przez Komisję Obrony  Narodowej 22 kwietnia 2009 r. po serii katastrof wojskowych maszyn: w  katastrofie samolotu bryza w marcu 2009 r. zginęło czterech pilotów,  niespełna dwa miesiące wcześniej na ziemię runął śmigłowiec Mi-24.  Zginął jeden z pilotów. W styczniu 2008 r. pod Mirosławcem rozbiła się  wojskowa CASA. Zginęło 20 pilotów. Jak zaznaczają członkowie podkomisji,  tempo jej prac od ponad roku wyraźnie spowalniał jej szef, poseł  Platformy Obywatelskiej Czesław Mroczek. Chociaż formalnie podkomisja  działa. - Podkomisja, której jestem członkiem, powstała już po  katastrofie wojskowej CASY. Miała zająć się zbadaniem poziomu szkolenia  polskich pilotów. Nieformalnie, ale ostatni raz spotkaliśmy się ponad  rok temu. Po prostu pan przewodniczący poseł Mroczek nie zwołuje  kolejnych posiedzeń. Po katastrofie Tu-154M byliśmy w 36. SPLT i to był  koniec naszej pracy. Natomiast podczas wcześniejszych prac podkomisji  odwiedziliśmy liczne instytucje wojskowe, w tym m.in. ośrodki, w których  polskich pilotów szkoli się na F-16. Tak samo odwiedziliśmy 36. SPLT  już po katastrofie Tu. To, co stwierdziliśmy po wizycie w 36., to brak  odpowiednich szkoleń na symulatorach, brak paliwa, podstawowego sprzętu.  Absolutnie nie jest moim zamiarem oskarżanie pilotów: po pierwsze -  nikt nie jest samobójcą, a na pewno nie byli nimi członkowie załogi  rządowego tupolewa, po drugie - gdyby były zachowane procedury związane  nie tylko z samym szkoleniem, ale też z bazą techniczną, tak jak  sprawdzanie samolotu czy danych meteorologicznych, do katastrofy i CASY,  i Tu-154M by nie doszło - ocenia Michał Wojtkiewicz (PiS).
Problemy do szafy
Dariusz  Seliga (PiS), zastępca przewodniczącego sejmowej Komisji Obrony  Narodowej, mówi, że powodem odwołania mjr. Szczęsnego z funkcji eksperta  podkomisji było stwierdzenie przez posła Mroczka, że nie uzyskał  "pewnych dopuszczeń". - Na tej podstawie wykluczono go z prac  podkomisji. Podobno pewne pisma trafiały w tej sprawie do  przewodniczącego, posła Mroczka, który dopytywany przez nas mówił, że  nie zostały dopełnione pewne formalności - mówi Seliga. - Moje  kompetencje członkowie podkomisji wraz z panem przewodniczącym przyjęli  jednogłośnie i w ten sposób stałem się jej ekspertem - relacjonuje  Szczęsny. Jak zaznacza Seliga, postępowanie posła Mroczka jest  "wyznaczane politycznie". - Po śmierci Grzegorza Dolniaka,  przewodniczącego klubu PO, pan Mroczek został sekretarzem klubu  Platformy. Odtąd nie był wolny w dociekaniu spraw związanych z  katastrofą CASY i tupolewa. Widać, że wpadł w pewne ramy i prace  podkomisji zostały zatrzymane - zastrzega Seliga. - Poseł Mroczek mówił  nam, że na posiedzenia wyjazdowe nie wyrażał zgody marszałek Sejmu  Grzegorz Schetyna ze względu na koszty, co moim zdaniem jest  niedopuszczalne w cywilizowanym kraju. To właśnie ten efekt braku  kontroli cywilnej nad armią, że komisja nie może wizytować wybranych  przez siebie jednostek - tłumaczy polityk PiS.
Zdaniem Szczęsnego,  poseł Mroczek powinien, jako przewodniczący podkomisji, która wciąż  jeszcze formalnie nie została rozwiązana, zarządzić pisanie raportu. -  Musiałby stwierdzić w nim, że o tych wszystkich patologiach wiedział już  wcześniej. To byłoby dla niego bardzo niewygodne - ocenia major.
-  Za odwołaniem tego eksperta głosowali wszyscy obecni na posiedzeniu  członkowie podkomisji. Pan major Szczęsny sformułował pismo, które  pokazywało, że jest nieprzygotowany do roli eksperta - tłumaczy w  rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Czesław Mroczek. Czy będzie raport z  prac podkomisji? - Jako wiceminister nie będę mógł być przewodniczącym  podkomisji. Ja o tym nie decyduję. Podkomisja wykonała dobrą pracę  polegającą na tym, że sprawdzaliśmy lotnictwo każdego rodzaju sił  zbrojnych. Członkowie podkomisji mają w tym zakresie o wiele większą  wiedzę niż przed rozpoczęciem prac podkomisji. Już po katastrofie  smoleńskiej było wiadomo, że będzie profesjonalny raport - tłumaczy  obecny wiceminister obrony narodowej Czesław Mroczek. W jego ocenie,  powstanie raportu z prac podkomisji to "czysty formalizm". - Minister  obrony przedstawi informację rządu na temat wdrożenia zaleceń z ustaleń  komisji Millera. Chodzi o ustalenie, jaki powinien być system szkolenia w  Polsce, czy jest on dobry, czy zły. Ci ludzie z podkomisji mają na ten  temat wiedzę, będą mogli się wypowiedzieć - zapewnia Mroczek.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik 2011-08-12
Autor: jc