Obchody rocznicy pacyfikacji kopalni "Wujek"
Treść
O poszanowanie godności ludzkiej i etyki zawodowej apelował ks. abp Damian Zimoń podczas uroczystej Mszy św. sprawowanej w 26. rocznicę pacyfikacji katowickiej kopalni "Wujek". Metropolita katowicki podkreślił także, że tylko poprzez wspólne budowanie Ojczyzny, za jaką zginęli górnicy "Wujka", pozwoli wypełnić ich testament i nadać ich przedwczesnej śmierci sens. W ciągu 26 lat od tamtych wydarzeń nie ukarano winnych. Sprawą zajmie się teraz katowicki sąd apelacyjny. Przewodniczący rocznicowej Mszy św. w intencji Ojczyzny oraz poległych górników z "Wujka" ks. abp Damian Zimoń, metropolita katowicki, zwrócił uwagę na niepokoje, jakie pojawiają się w branży górniczej, a związane są z żądaniami podwyższenia płac. Pytał, czy dziś górnicy i pracownicy przemysłu żyjący w poczuciu krzywdy i niezadowolenia mogą żądać podwyżek i czy jest to możliwe w obecnej sytuacji ekonomicznej kraju. Podkreślał trud i niebezpieczeństwo pracy górniczej, przywołał też smutną rzeczywistość pracy pod ziemią: narażania życia ludzkiego dla pogoni za wynikami ekonomicznymi. Metropolita przypomniał najbardziej tragiczne chwile na Śląsku, jak śmierć ponad stu górników w kopalni "Kleofas" w XIX wieku oraz górników niedawno poległych w wypadkach w kopalniach "Jas-Mos" i "Halemba" czy śmierć ludzi pod zwałami hali Międzynarodowych Targów Katowickich. Zauważył, iż w śmierć tych osób wpisani zostali także górnicy kopalni "Wujek", którzy zostali zastrzeleni przez funkcjonariuszy oddziałów ZOMO. Ksiądz arcybiskup Zimoń podkreślał, że do żyjących współcześnie należy wypełniać testament górników poległych w "Wujku", że musimy nadać sens ich śmierci poprzez budowanie Ojczyzny wolnej, dumnej i sprawiedliwej, takiej, za jaką oni oddali życie. Po Mszy św. uczestnicy uroczystości przeszli pod pomnik przy kopalni "Wujek", gdzie złożyli kwiaty i zapalili znicze. W uroczystościach rocznicowych rodzinom zastrzelonych górników towarzyszyli m.in. wicepremier Waldemar Pawlak, minister gospodarki, wicemarszałek Senatu Krystyna Bochenek, władze województwa śląskiego i miasta Katowice, eurodeputowani z regionu śląskiego oraz członkowie związków zawodowych. Po wprowadzeniu stanu wojennego i zatrzymaniu Jana Ludwiczaka, przewodniczącego zakładowej "Solidarności", załoga "Wujka", podobnie jak wiele innych zakładów w kraju, rozpoczęła strajk. Protestujący domagali się odwołania stanu wojennego, uwolnienia wszystkich internowanych oraz przywrócenia działalności wolnych związków zawodowych. Kiedy 15 grudnia 1981 roku górnicy z "Wujka" usłyszeli o pacyfikacji kopalń "Manifest Lipcowy", "Jastrzębie" oraz huty "Baildon", rozpoczęli budowę barykad. 16 grudnia 1981 roku kopalnia została otoczona czołgami i wozami pancernymi. Jeszcze przed godz. 11.00 czołgi sforsowały zakładowy mur i uzbrojone oddziały ZOMO i wojska wtargnęły na teren kopalni. Górnicy bronili się, padły strzały. Na miejscu zginęło sześciu, kolejni trzej zmarli od ran w ciągu kilku następnych dni. Józef Czekalski, Krzysztof Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Zenon Zając, Zbigniew Wilk, Andrzej Pełka, Jan Stawisiński i Joachim Gnida bezpowrotnie zakończyli swoją szychtę. W starciach rannych zostało kilkudziesięciu górników. W końcu kopalnia się poddała. Przez 26 lat od tamtych wydarzeń nie udało się prawomocnie skazać osób winnych śmierci górników. Sąd Okręgowy w Katowicach, w niedawno zakończonym trzecim procesie przeciwko członkom plutonu specjalnego ZOMO, który brał udział w pacyfikacji kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy", uznał winę milicjantów. Postępowanie wykazało, że zomowcy strzelali w kierunku górników z zamiarem zabicia. Celowali w głowę, klatkę piersiową, a uciekającym - w plecy. Sprawą zajmie się teraz Sąd Apelacyjny w Katowicach. Marcin Austyn, Katowice "NASZ Dziennik" 2007-12-17
Autor: wa