Pamiętamy o ofiarach katastrofy smoleńskiej
Treść
W dniu Wszystkich Świętych i w Dzień Zaduszny tysiące ludzi oddawało  hołd ofiarom katastrofy smoleńskiej. Kobiety, mężczyźni i dzieci  zapalali znicze, modlili się za dusze zmarłych. Odwiedzane były nie  tylko warszawskie Powązki, gdzie spoczywa najwięcej ofiar katastrofy,  ale także cmentarze w innych miastach.
Bardzo dużo zniczy  stało wokół mogiły mjr. Arkadiusza Protasiuka, pochowanego w Grodzisku  Mazowieckim, dowódcy samolotu Tu-154, który rozbił się 10 kwietnia pod  Smoleńskiem. Zgromadzeni wokół jego grobu mówią nam, że nie wierzą ani w  jego winę, ani w winę pozostałych pilotów. Edward Krupa przyszedł na  cmentarz komunalny w Grodzisku, by w zadumie, ciszy i głębokiej  refleksji uczcić pamięć dowódcy samolotu lecącego do Smoleńska. Zapalił  znicz, pomodlił się. - Nie znałem osobiście majora. Nie uważam, żeby to  była wina pilotów. Sprawa jest wciąż niewyjaśniona, trzeba poczekać -  powiedział "Naszemu Dziennikowi". Również Franciszka Smętkowska, która  także nie znała majora Protasiuka, przyszła, by przez chwilę w skupieniu  złożyć mu hołd. - Jestem pełna uznania dla pilotów. To na pewno nie ich  wina - powiedziała. Mieszkańcy są dumni z majora. Maciej Otto przyszedł  na grób pilota ze swoim kilkuletnim synem, który ustawił zapalony znicz  przy mogile dowódcy Tu-154M.
Cmentarz Wojskowy na warszawskich  Powązkach co roku nawiedzany jest przez rodziny poległych żołnierzy i  pochowanych tam ludzi, którzy oddali życie w walce o wolność Ojczyzny.  Od wczesnych godzin przedpołudniowych na Powązkach nie brakowało tych,  którzy chcieli oddać hołd ofiarom smoleńskiej tragedii. Jedna z osób  odwiedzających grób gen. Wojciecha Lubińskiego, dr. hab. nauk  medycznych, osobistego lekarza prezydenta Lecha Kaczyńskiego,  powiedziała nam, że było jej bardzo przykro z powodu jego śmierci.  Wiedziała, że zostawił dwójkę małych dzieci, a odwiedzając mogiłę,  kierowała się współczuciem i chęcią uczczenia zmarłego. Pani Mirosława,  pracownik cywilny wojsk lotniczych, odwiedziła grób gen. Andrzeja  Błasika, którego znała osobiście. W rozmowie z nami podkreśliła, że  chciała to zrobić akurat w tym dniu.
Na grobach ciągle paliły się  znicze. Jedni po chwili zadumy i krótkiej modlitwie odchodzili, ale  zaraz pojawiali się kolejni ludzie, wielu z dziećmi, z rodzinami,  zapalali nowe znicze, które z czasem tworzyły coraz większy krąg przy  grobach. Jerzy Kalisz z Warszawy przyszedł, by przez chwilę w zadumie  pobyć przy mogiłach generałów i pozostałych ofiar. Podkreślił, że  przywiodła go na cmentarz refleksja nad tym, co się stało, i chęć  upamiętnienia tragicznie zmarłych. 
Paweł Tunia
Nasz Dziennik 2010-11-03
Autor: jc
