Portugalia w półfinale
Treść
Piękny gol Cristiano Ronaldo rozstrzygnął wczoraj o wyniku  pierwszego ćwierćfinału Euro 2012, w którym Portugalia wygrała w  Warszawie z Czechami 1:0
Kilka lat temu  Real Madryt zapłacił za Ronaldo blisko 100 milionów euro. To najwyższy  transfer w historii piłki nożnej. Suma szokująca, ale patrząc wczoraj na  wyczyny Portugalczyka, można było zrozumieć rozrzutność „Królewskich”.  „CR7” dwoił się i troił, był wszędzie, brał udział w prawie każdej akcji  swojej drużyny, oddał masę strzałów. Dwa z nich trafiły w słupek, ale  za trzecim razem, głową, znalazł drogę do bramki. Portugalczycy wygrali  zasłużenie, w całym meczu oddali aż 20 strzałów, przy zaledwie dwóch  rywali. 
Ale Czechów też trzeba pochwalić. Wbrew statystyce, nie byli  tylko biernymi obserwatorami, grali mądrze, bronili się dzielnie, raz  na jakiś czas wyprowadzając groźne kontry. Brakowało im jednak  wykończenia, no i nie mieli w składzie niesamowitego Ronaldo. My  mogliśmy tylko żałować, że naprzeciw gwiazdy Realu i jego kolegów nie  stanęli Polacy. Gdyby w sobotę pokonali Czechów, meczem na Stadionie  Narodowym żyłby cały kraj. Gdyby. Warto też podkreślić, że spotkanie  zostało rozegrane przy zasuniętym dachu. UEFA obawiała się nagłego  załamania pogody i nie chciała ryzykować. 
Dziś w Gdańsku rozegrany  zostanie drugi ćwierćfinał mistrzostw, w którym zmierzą się Niemcy z  Grecją. – Spodziewam się wyrównanego spotkania. Grecja to nie jest  drużyna, z którą można łatwo wygrać. Będzie się zapewne broniła  dziewięcioma zawodnikami i szukała szczęścia w kontratakach – powiedział  Joachim Loew, trener Niemców, którzy jako jedyni w fazie grupowej  mistrzostw odnieśli komplet zwycięstw i są uważani za głównego, obok  Hiszpanii, kandydata do tytułu. Dla Grecji, pogrążonej w kryzysie,  mistrzostwa stanowią okazję do zapomnienia o problemach. – Kiedy  wyjeżdżaliśmy z Grecji, obiecaliśmy rodakom, iż damy z siebie wszystko.  Myślę, że nasz awans do ćwierćfinału pozwolił im wreszcie się uśmiechnąć  – powiedział Giorgos Karagounis, kapitan reprezentacji. On akurat  przeciw Niemcom nie zagra, musi pauzować za dwie żółte kartki. To  ogromne osłabienie zespołu, którego jest liderem i siłą napędową. Mimo  tego Grecy nie stracili wiary w sukces. Przypominają mistrzostwa z 2004  roku, gdy z ubogiego krewnego potentatów stali się ich pogromcą,  zdobywając tytuł. Dziś jednak ich zwycięstwo byłoby sensacją, być może  największą całych mistrzostw.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik Piątek, 22 czerwca 2012, Nr 144 (4379)
Autor: au
