Prezydent podpisał "koszyk"
Treść
Lech Kaczyński podpisał ustawę o koszyku świadczeń medycznych, ale do końca  trzymał w niepewności minister zdrowia Ewę Kopacz, której bardzo zależało na  tym, aby prezydent złożył swój podpis pod jednym ze sztandarowych aktów prawnych  reformujących ochronę zdrowia. Do weta lub skierowania ustawy do Trybunału  Konstytucyjnego namawiała Kaczyńskiego bezskutecznie opozycja i medyczne związki  zawodowe. Według nich, ustawa ta może doprowadzić do sytuacji, że pacjenci będą  zmuszeni do płacenia za wiele świadczeń, które dotychczas były bezpłatne,  gwarantowane w ramach składek zdrowotnych.
Lecha Kaczyńskiego do podpisania  ustawy przekonały piątkowe rozmowy w jego kancelarii z udziałem prezydenckich  urzędników i doradców oraz minister Ewy Kopacz. Głowa państwa nie kryje swoich  wątpliwości wobec ustawy, ale za dobrą monetę zostały przyjęte deklaracje pani  minister, że ustawa nie uderzy w interesy obywateli.
Prezydent nie  krył, że miał wiele wątpliwości wobec tej ustawy, ale kluczowe było piątkowe  spotkanie minister Ewy Kopacz ze współpracownikami prezydenta. "Jak mi  przekazano, minister Ewa Kopacz - w obecności ministrów mojej Kancelarii i  swoich współpracowników z Ministerstwa Zdrowia - stwierdziła jednoznacznie, że  wejście w życie omawianej ustawy w żadnym stopniu nie doprowadzi do zwiększenia  zakresu świadczeń współfinansowanych przez pacjentów ani też w żaden inny sposób  nie przyczyni się do ograniczenia dostępu pacjentów do świadczeń z zakresu  ochrony zdrowia. Wręcz przeciwnie, Pani Minister zapewniała, że obecna trudna  sytuacja ulegnie poprawie, a rząd Premiera Donalda Tuska przyjmuje na siebie  pełną odpowiedzialność za skutki działania tej ustawy" - napisał prezydent w  specjalnym oświadczeniu. "Mając na uwadze te deklaracje, zdecydowałem się  podpisać ustawę koszykową. Mam nadzieję, że zobowiązanie Pani Minister, iż nie  zostanie wprowadzone współpłacenie za świadczenia zdrowotne, nie pozostanie  jedynie obietnicą. Pragnę przy tym zaznaczyć, że z uwagą będę obserwował  działania rządu w tym zakresie. W szczególności będę analizował treść wydawanych  na podstawie tej ustawy rozporządzeń. Uważam bowiem, że nakazanie obywatelom  dopłacania do świadczeń opieki zdrowotnej, zwłaszcza w czasach kryzysu, nie  tylko naruszałoby Konstytucję, ale przede wszystkim godziłoby w społeczną  solidarność, która jest jedną z fundamentalnych wartości każdej wspólnoty" -  dodał prezydent.
Nowelizacja ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej,  finansowanych ze środków publicznych, przewiduje między innymi, że minister  zdrowia będzie określał w rozporządzeniu wykaz świadczeń gwarantowanych, czyli  świadczeń opieki zdrowotnej częściowo lub całkowicie finansowanych ze środków  publicznych. Nowela określa kryteria, które będą uwzględniane przy  kwalifikowaniu świadczeń jako gwarantowanych. Wpisanie danej usługi do koszyka  świadczeń zdrowotnych będzie oznaczało, że w całości lub w części zapłaci za nią  Narodowy Fundusz Zdrowia. Wykaz świadczeń gwarantowanych ma być dla pacjentów  źródłem informacji o tym, jakie świadczenia będą finansowane w ramach płaconego  przez nas ubezpieczenia zdrowotnego, a za które będą musieli już zapłacić z  własnej kieszeni. Natomiast Agencja Oceny Technologii Medycznych ma mieć jedynie  funkcje doradcze.
I właśnie kompetencje co do tych decyzji ministra zdrowia  niepokoją opozycję i związki zawodowe. - Powinno być na odwrót, czyli decyzja  powinna należeć do agencji Oceny Technologii Medycznych, co należy refundować, a  co nie - podkreśla w rozmowie z nami Tomasz Latos, poseł PiS, lekarz. Tego  samego zdania jest Tomasz Korkosz, rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej. - Trudno  sobie wyobrazić, że decyzja ministra zdrowia przy wydawaniu rozporządzeń nie  będzie decyzją polityczną. A tak być nie powinno. Po to jest Agencja Oceny  Technologii Medycznych, żeby na podstawie jej opinii podejmować decyzje, czy coś  jest warte, potrzebne i dobre, aby to refundować lub nie - podkreśla Korkosz.  
Centrale związkowe jednogłośnie poprosiły Lecha Kaczyńskiego o  niepodpisywanie ustawy. Związkowcy chcieli, by wobec wielu wątpliwości  konstytucyjnych ustawę ocenił TK. Lekarze i pielęgniarki nie kryli obaw, że  uchwalenie ustawy doprowadzi do wprowadzenia powszechnego współpłacenia za  świadczenia medyczne. Minister Kopacz tymczasem przekonywała prezydenta, jak się  okazało skutecznie, że nic złego nie nastąpi.
Kopacz już  wiedziała?
Konsultacje dotyczące ustawy o koszyku świadczeń medycznych  trwały jeszcze do ubiegłego piątku. Uczestniczyli w ich: minister Ewa Kopacz i  wiceminister zdrowia Jakub Szulc, szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki,  minister Andrzej Duda oraz doradca prezydenta ds. zdrowia Tomasz Zdrojewski. Do  wczoraj ani prezydencka kancelaria, ani resort zdrowia nie poinformowały o  przebiegu i efekcie rozmów. Natomiast minister Kopacz nie kryła optymizmu i  przekonywała, iż udało się jej wyjaśnić przedstawicielom Kancelarii Prezydenta  wątpliwości w sprawie ustawy. - To, co jest w tej ustawie, jest wypełnieniem  tego, co zalecał TK w roku 2004. Artykuł 64 Konstytucji RP mówi o równym  dostępie do świadczeń zdrowotnych. O równym, ale nie bezpłatnym. Ten artykuł nie  mówi, że wszystko jest za darmo. My tą ustawą chronimy Polaków przed  nieformalnym współpłaceniem, które dziś ma miejsce - przekonywała wczoraj Kopacz  na kilka godzin przed ogłoszeniem decyzji prezydenta. 
Opozycja była  przekona, że jeśli Lech Kaczyński nie zawetuje ustawy, to przynajmniej skieruje  ją do Trybunału Konstytucyjnego. - Ministerstwo Zdrowia nie było łaskawe  doprecyzować artykułu 5, gdzie mówi się o współpłaceniu i płaceniu przez  pacjentów za świadczenia. Nie wiadomo, w jakich wysokościach miałoby odbywać się  współpłacenie, i jakie procedury by obejmowało. Wprawdzie Senat próbował to  poprawić i wykonał pewne doprecyzowania, ale wątpliwości nadal pozostały, czy  poza tymi świadczeniami, które w tej chwili są współpłacone, w innych  przypadkach takie nie będą - tłumaczy Latos.
Koszyk świadczeń dzieli się na  te gwarantowane, częściowo finansowane ze środków publicznych, i świadczenia  niegwarantowane (około 300 procedur), jak na przykład szczepienia na rotawirusy,  szczepienia na wirusowe zapalenie wątroby typu A, szczepienia na grypę, czy  metoda diagnozowania wrzodów żołądka poprzez połykanie kapsułki. 
Izabela  Borańska-Chmielewska
"Nasz Dziennik" 2009-07-21
Autor: wa