Prokurator: wszyscy zomowcy są winni
Treść
Od 2,5 do 15 lat kary pozbawienia wolności dla zomowców oskarżonych w procesie w sprawie pacyfikacji śląskich kopalń "Manifest Lipcowy" i "Wujek" zażądał prokurator Zbigniew Zięba. Jego zdaniem, użycie broni przez pluton specjalny ZOMO podczas pacyfikacji kopalń było nieuzasadnione, a zasiadający na ławie oskarżonych Romuald C., dowódca zomowców, oraz kierujący akcją Marian O. mogli zmienić bieg tragicznych wydarzeń. W opinii prokuratora, wszyscy zasiadający na ławie oskarżonych zomowcy są winni śmierci górników i powinni ponieść tego konsekwencje. Prokurator Zbigniew Zięba dla kierującego pacyfikacją kopalni "Wujek" Mariana O., w grudniu 1981 roku zastępcy komendanta wojewódzkiego MO w Katowicach, zażądał wymierzenia kary 12 lat pozbawienia wolności. Wobec Romualda C. wystąpił z wnioskiem o wymierzenie kary łącznej 15 lat więzienia. Mniejszych kar oskarżyciel domaga się dla członków plutonu specjalnego: Grzegorza B. - 7 lat więzienia, Ryszarda G. i Andrzeja G. - 9 lat, a dla Teopolda W. - 2,5 roku więzienia. Wobec pozostałych byłych zomowców: Macieja Sz., Antoniego N., Henryka H., Zbigniewa W., Józefa R., Edwarda R., Bonifacego W., Grzegorza F., Krzysztofa J., Marka M., Grzegorza W., prokurator wniósł o wymierzenie kary 5 lat pozbawienia wolności. Ponadto w stosunku do wszystkich oskarżonych prokurator wnioskował o nałożenie zakazu zajmowania stanowisk związanych z ochroną bezpieczeństwa i porządku publicznego na okres 10 lat. Uznał także, że zarzucane czyny spełniają wszelkie znamiona, by uznać je za zbrodnię komunistyczną. Część proponowanych kar została złagodzona w związku z amnestią. Ujawnić twarze i nazwiska Jeszcze przed rozpoczęciem mów końcowych mecenas Leszek Piotrowski, pełnomocnik pokrzywdzonych, wniósł o pozwolenie na rejestrację obrazu i dźwięku z przebiegu rozprawy bez ograniczeń, z podaniem wszystkich danych osobowych i wizerunków oskarżonych. Uzasadniał to interesem społecznym. Podkreślał, iż osoby te, oskarżone o popełnienie zbrodni komunistycznej, nie zasługują na taką ochronę. Ujawnienie ich danych miałoby też wpłynąć na rzetelność podawanych przez media informacji. Obrońcy sprzeciwili się temu wnioskowi, twierdząc, że taka zgoda wyrządziłaby oskarżonym nieocenione szkody. W efekcie sąd podtrzymał dotychczasowe zasady przekazu przebiegu procesu przez media. W mowie końcowej prokurator Zbigniew Zięba przypomniał historię wprowadzenia stanu wojennego i wybuchające wówczas strajki w zakładach pracy. Powiedział, że w świetle obowiązującego wówczas prawa pracownicy mogli zaprotestować wobec takich działań państwa. Władze komunistyczne zadecydowały jednak o przystąpieniu do "odblokowywania" zakładów pracy. Wśród oddziałów pacyfikujących zakłady był pluton specjalny ZOMO dowodzony przez oskarżonego Romualda C. Był on uzbrojony w broń palną, co świadczyło, iż dowództwo akcji liczyło się z jej użyciem. Przeprowadzone badania eksperckie potwierdziły, że użyty przeciwko górnikom typ broni był zgodny z tą, w którą uzbrojeni byli funkcjonariusze ZOMO. Bezprawnie użyli broni Prokurator podkreślał, że podjęte strajki nie uprawniały władzy do użycia przeciw górnikom broni palnej. Można było jej użyć tylko w obronie życia, a wydarzenia zarówno z 15 grudnia 1981 roku pod kopalnią "Manifest Lipcowy", jaki i z 16 grudnia pod kopalnią "Wujek", nie wskazywały, aby życie funkcjonariuszy pacyfikujących kopalnie było zagrożone. Przypomniał też, że górnicy byli przygotowani na obronę kopalni, ale nie zamierzali występować przeciwko wojsku. Ich sprzeciw budziło wykorzystanie sił milicyjnych. Dodał, że użycie broni miało na celu wyłącznie szybkie zlikwidowanie strajku. Jak podkreślał Zięba, Romuald C. miał bezpośredni wpływ na przebieg zdarzeń, mógł zdecydować o przerwaniu akcji, to on wydał polecenie rozpoczęcia strzelania do górników, on też miał pierwszy użyć broni. Proces wykazał, że strzelano zarówno pod nogi, jaki i wprost do górników. Winę C. potwierdzają zeznania świadków, a jeśli chodzi o wydarzenia spod "Wujka" - relacje m.in. trenerów alpejskich grup specjalnych ZOMO, które zostały ujęte w tzw. raporcie taterników. 16 grudnia 1981 roku to C. trzykrotnie upominał się o pozwolenie użycia broni, a w końcu sam podjął decyzję, wydając komendę: "Walimy". Prokurator podkreślił, że choć materiał dowodowy nie pozwala na wskazanie, z czyjej ręki zginął konkretny górnik, to odpowiedzialnością można obciążyć grupę współpracujących ze sobą osób, jaką niewątpliwie był pluton specjalny ZOMO. Prokurator uznał, iż winę za śmierć górników ponosi także Marian O., który kierował akcją pacyfikacji KWK "Wujek". Zapisy utrwalone w dzienniku akcji potwierdzają, że oskarżony miał wpływ na podejmowane na kopalni działania i nie był - jak sam utrzymywał - tylko wykonawcą poleceń zwierzchników. Do pacyfikacji kopalń "Manifest Lipcowy" w Jastrzębiu Zdroju i "Wujek" w Katowicach doszło na początku stanu wojennego w 1981 roku. W wyniku starć z milicją zginęło 9 górników, a kilkunastu zostało rannych. Kończący się przed SO w Katowicach proces jest już trzecim w tej sprawie. Na ławie oskarżonych zasiada były wiceszef Komendy Wojewódzkiej MO w Katowicach i 16 byłych członków plutonu specjalnego ZOMO. Dotąd sądom nie udało się wskazać osób odpowiedzialnych za śmierć górników. Marcin Austyn, Katowice "Nasz Dziennik" 2007-04-27
Autor: wa