Prokuratorzy w lutym jadą do Moskwy
Treść
Prokuratura nie podejmie próby powołania polsko-rosyjskiego  zespołu do zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Prawnicy wskazują,  że taki organ mógłby zdynamizować postępowanie, m.in. poprzez  bezpośredni wgląd do materiałów dowodowych. Problem w tym - jak  zaznaczają pełnomocnicy rodzin ofiar - że polski rząd nigdy o to nie  zabiegał. W lutym polscy prokuratorzy wyjadą jednak do Rosji, ale tylko  na zasadach umowy o pomocy prawnej.
- Nasze stanowisko jest w  tej sprawie jasne i niezmienne. Wspólny polsko-rosyjski zespół śledczy  według prokuratury i prawa, które obowiązuje, jest niemożliwy. Natomiast  jak najbardziej jest możliwe działanie prokuratorów na rzecz śledztwa  smoleńskiego w Rosji w ramach wykonania wniosku o pomoc prawną -  twierdzi płk Zbigniew Rzepa, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Tymczasem  pełnomocnicy rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej nie wykluczają, że w  dalszym ciągu możliwe jest porozumienie w sprawie powołania wspólnego  organu prokuratorskiego do wyjaśnienia okoliczności tragedii  smoleńskiej. Mogło by ono, ich zdaniem, przyspieszyć przekazywanie  stronie polskiej materiału dowodowego. - Od samego początku zaraz po  katastrofie mówiłem, że zespół prokuratorski przewidziany w art. 589b  kodeksu postępowania karnego jest jak najbardziej możliwy do  zastosowania. Oczywiście trzeba tutaj zastrzec, że nie wprost, tzn. że  tych przepisów nie da się zastosować od razu z mocy samego prawa -  zastrzega mec. Rafał Rogalski. W jego opinii, zespół prokuratorski był  możliwy do powołania, "ale trzeba było zawrzeć umowę międzynarodową z  Rosją". - Nie był to wtedy jakiś szczególny problem, by to uczynić i na  drodze porozumienia określić status i procedury działania tego organu.  Eksperci przy dobrej woli z obu stron mogli to przeprowadzić w ciągu  dwóch dni - ocenia mec. Rogalski. Dodaje, że teoretycznie powołanie  takiego zespołu jest jeszcze możliwe. - Ale czy mamy jakiekolwiek  złudzenia, iż istnieje klimat sprzyjający temu? Oczywiście, że nie.  Rosja poprzez raport MAK powiedziała już Polsce, co myśli o  merytorycznym rozpoznaniu sprawy i ujawnieniu całej prawdy - zaznacza  mecenas.
Obecnie polscy prokuratorzy pracują m.in. w oparciu o umowę  między Rzeczpospolitą Polską a Federacją Rosyjską o pomocy prawnej i  stosunkach prawnych w sprawach cywilnych i karnych z 1996 r. Pułkownik  Rzepa informuje, że w jej ramach w lutym polska delegacja śledczych  wyjeżdża do Rosji. Według niego, Polacy wezmą udział m.in. w  przesłuchaniach i będą mieli wgląd w materiał dowodowy. - W tej chwili  nie mogę jeszcze powiedzieć, kto będzie przesłuchiwany. Trwają prace  organizacyjne, załatwianie wiz, noclegów itd. Dopiero, kiedy wszystko  zostanie ustalone, będzie można przekazać informacje na temat wyjazdu -  mówi płk Rzepa.
Mecenas Bartosz Kownacki pesymistycznie postrzega  możliwość powołania obecnie polsko-rosyjskiego zespołu śledczego do  wyjaśnienia okoliczności katastrofy smoleńskiej. - Po stanowisku Rosjan,  które zostało przedstawione podczas prezentacji raportu MAK, nie  wierzę, żeby była możliwość powołania wspólnego zespołu. Można było o  tym rozmawiać na początku śledztwa i zawrzeć taką umowę. Dziś ponosimy  konsekwencje zaniedbań sprzed 9 miesięcy - podkreśla mecenas. Odnosząc  się do planowanej wizyty polskich prokuratorów w Rosji, wyraża nadzieję,  że "ta wizyta odbędzie się z lepszym wynikiem, niż to było w przypadku  Edmunda Klicha, polskiego akredytowanego przy MAK.
Śledztwo w sprawie  katastrofy smoleńskiej po raz kolejny nabrało wczoraj rumieńców,  kłopotliwych dla polskiego rządu. Jedna z komercyjnych stacji radiowych  podała informację, że prokuratorzy, w tym Andrzej Seremet, prokurator  generalny, przygotowują się do postawienia zarzutów Bogdanowi Klichowi,  ministrowi obrony narodowej, oraz Tomaszowi Arabskiemu, szefowi  Kancelarii Premiera. Tych doniesień nie potwierdza jednak Mateusz  Martyniuk, rzecznik Prokuratury Generalnej. - Nieprawdziwe są informacje  zawarte w notatce prasowej, jakoby prokurator generalny miał informować  opinię publiczną, że w tej sprawie są przygotowywane zarzuty. To  nieprawda, ponieważ prokurator generalny nigdy o tym nie informował.  Wręcz zastrzegł, że prokuratorzy prowadzący śledztwo będą sami  podejmowali decyzje - twierdzi Martyniuk. Zaznacza, że "owszem  prokurator generalny nie wykluczył postawienia zarzutów, ale z tej  racji, że postępowanie jest w toku i nadal jest gromadzony materiał  dowodowy w sprawie". Martyniuk podkreśla jednocześnie, że w prokuraturze  nie ma planów postawienia komukolwiek zarzutów. - Jeśli prokurator ma  podstawy do postawienia zarzutów, to je stawia - konkluduje Martyniuk.
Jacek Dytkowski
Nasz Dziennik 2011-01-20
Autor: jc