Rosjanie odebrali pilotom nawet dyplomy
Treść
Rosjanie zaniżyli wykształcenie załogi polskiego tupolewa, który  rozbił się pod Smoleńskiem. Bezpodstawnie uznali, że piloci Tu-154M,  kończąc Wyższą Szkołę Oficerską Sił Powietrznych w Dęblinie, posiadali  wykształcenie średnie. W rzeczywistości opuszczali ją z tytułem  inżyniera. Problem ten nie został jednak podniesiony w polskich uwagach  do rosyjskiego raportu MAK.
W raporcie końcowym  Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego znalazły się nieprawdziwe  informacje dotyczące wykształcenia pilotów samolotu Tu-154M. Rosjanie  uznali, że ukończenie Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w  Dęblinie oznacza, iż uzyskali oni wykształcenie średnie, a nie - jak  było w rzeczywistości - wyższe na poziomie inżynierskim. Problem ten nie  został podniesiony w polskich uwagach do rosyjskiego raportu. Komisja  Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego zakwestionowała w tym  zakresie jedynie sposób naliczania przez MAK doświadczenia zawodowego  pilotów. Rosjanie uznali bowiem, że dowódca załogi mjr Arkadiusz  Protasiuk wylatał ogółem 3400 godzin, gdy faktycznie było ich 3531.  Podobnie MAK zaniżył ogólny nalot drugiego pilota, ppłk. Roberta  Grzywny, pomniejszając jego doświadczenie lotnicze z 1909 do 1700  godzin. Rosjanie - podobnie jak w przypadku pilotów - uznali, że i  nawigator kpt. Artur Ziętek swoją edukację zakończył na poziomie  średnim, mimo ukończenia dęblińskiej WSO.
- Nie wiem, jakie kryteria  obowiązują w armii rosyjskiej, ale według naszych kryteriów piloci mają  wyższe wykształcenie na poziomie studiów inżynierskich - mówi w rozmowie  z "Naszym Dziennikiem" ppłk Janusz Chojecki, rzecznik Wyższej Szkoły  Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. Jak wyjaśnił, w latach, w  których kształcił się mjr Arkadiusz Protasiuk, absolwenci WSO wychodzili  z uczelni z tytułem inżyniera i w Polsce takie wykształcenie jest  traktowane jako wyższe. - W Rosji jest nieco inny system nadawania  tytułów. My jednak trzymamy się naszych standardów i dla nas  wykształcenie średnie ma absolwent szkoły średniej - dodaje. Jak  usłyszeliśmy, w polskim systemie szkolnictwa w latach, kiedy kształcił  się Arkadiusz Protasiuk, by podjąć naukę w szkole wyższej, należało  ukończyć 8 lat szkoły podstawowej i 4 lata szkoły średniej (lub 5 lat w  przypadku technikum), zdając przy tym egzamin dojrzałości. Z kolei  wyższe szkoły oficerskie (były to studia inżynierskie) kształciły przez 4  lub 5 lat. Następnym etapem edukacji (trzyletnie studia) mogła być  dawna Akademia Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, która od 1990 roku  została przekształcona w Akademię Obrony Narodowej. W Rosji etap nauki  "do studiów" zamykał się w 11 latach edukacji, a dalej funkcjonował  trójstopniowy system szkolenia.
Według Dariusza Seligi, posła PiS,  zastępcy przewodniczącego sejmowej Komisji Obrony Narodowej, błąd w  raporcie MAK związany z zaniżeniem wykształcenia pilotów nie był  przypadkowy i trudno tłumaczyć go innymi standardami kształcenia. - W  tym raporcie nic nie jest przypadkowe. Nie oszukujmy się, jest to  dokument bardzo poważnie potraktowany, a wręcz pisany przez służby  rosyjskie, i te wszystkie uszczypliwości w kierunku naszych pilotów na  koniec nieprzypadkowo zbierają się w jedną całość - ocenia.
Zdaniem  posła Dariusza Seligi, kwestie takie jak naliczanie nalotu czy  określanie wykształcenia czy doświadczenia pilotów powinny pozostać w  gestii strony polskiej, a nie być poddawane rosyjskiej interpretacji.  Jak zauważył, stało się inaczej, a strona polska nie daje odporu MAK,  który serwuje liczne "pomyłki". - Nie rozumiem postawy polskiego rządu,  który nie reaguje, nie broni tych drobnych przyczółków, a tym samym  dobrego imienia i honoru polskich pilotów. Tymczasem w jednym miejscu  raportu MAK nie wykazano poprawnie wykształcenia polskich oficerów, to  znów w innym miejscu bezpodstawnie pojawia się motyw alkoholu we krwi  dowódcy Sił Powietrznych. Wszystko dzieje się tylko po to, by pokazać,  że Polacy wpisują się w ramy im przypisywane: ułańską fantazję, brak  stabilności - dodał poseł. Ocenił, iż tego rodzaju pomyłki są karygodne.  - Dobrze wiemy, że piloci mieli nie tylko wyższe wykształcenie, ale  było ono pogłębione o wiedzę specjalistyczną. Dlatego tego rodzaju  pomyłek nie można traktować w kategoriach przypadku - zaznaczył Seliga.
W  ocenie mec. Bartosza Kownackiego, pełnomocnika części rodzin ofiar  katastrofy, w tym żony gen. Andrzeja Błasika, dowódcy Sił Powietrznych, w  raporcie MAK znalazły się błędy i - jak uznał - trudno ocenić, czy  wynikają one tylko i wyłącznie z zaniedbań i niechlujstwa strony  rosyjskiej, czy też zostały wprowadzone celowo, by dowodzić przyjętej  przez Rosjan tezy o winie strony polskiej. - W takiej sytuacji wszelkie  możliwe dowody muszą za tą winą przemawiać, a sam raport musi być  sporządzony tak, by przynajmniej wyglądał na wiarygodny, przynajmniej  dla osób niezorientowanych. Kiedy sprawa pójdzie w świat, to nikt nie  będzie sprawdzał u źródła, jakie kto miał wykształcenie, tylko przyjmie  dokument MAK jako rzecz wiarygodną. Osobiście protestuję przeciwko  takiej próbie uczynienia z załogi przypadkowej zbieraniny  niewykształconych osób, które porwały się na niewykonalne zadanie -  zaznaczył mec. Kownacki. Dodał, że jeżeli w raporcie odnajdywane są tak  licznie błędy i nieścisłości, to można mieć wątpliwości, czy cała  procedura badania okoliczności katastrofy była prowadzona należycie.
Załoga Tu-154M
Major  pilot Arkadiusz Protasiuk, absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił  Powietrznych w Dęblinie, Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych  Uniwersytetu Warszawskiego oraz Wydziału Cybernetyki Wojskowej Akademii  Technicznej. 
Podpułkownik pilot Robert Grzywna, absolwent Wyższej  Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych, ukończył Zarządzanie Ruchem  Lotniczym Akademii Obrony Narodowej. 
Kapitan pilot Artur Ziętek, starszy pilot specpułku, absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych. 
Podporucznik  Andrzej Michalak, starszy technik obsługi pokładowej specpułku.  Absolwent Szkoły Chorążych Personelu Technicznego Lotnictwa oraz Wyższej  Szkoły Handlu i Finansów Międzynarodowych
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2011-01-21
Autor: jc
