Smoleńsk w wersji niedociekliwej
Treść
Przez osiem miesięcy po katastrofie rządowego samolotu z prezydentem  Lechem Kaczyńskim na pokładzie telewizja publiczna nie zrealizowała  filmu dokumentalnego poświęconego tej tragedii. Władze TVP blokowały  próby zmontowania go przez niezależnych dziennikarzy. Jak ustalił "Nasz  Dziennik", realizację filmu kierownictwo telewizji powierzyło Monice  Sieradzkiej. Jest ona znana m.in. z tego, że jako wydawca Wiadomości TVP  zleciła reporterom śledzenie prywatnego życia Marty Kaczyńskiej. Dziś  ma realizować dokument o śmierci jej ojca i prezydenta RP.
Były  szef TVP 1 Witold Gadowski twierdzi, że władze telewizji publicznej  storpedowały projekt realizacji filmu dokumentalnego poświęconego  katastrofie smoleńskiej. Na swoim blogu internetowym napisał, że w TVP  już od maja nie udaje się zorganizować produkcji dokumentu śledczego w  sprawie Smoleńska. "Moje usilne i twarde działania były skutecznie  torpedowane przez Jacka Snopkiewicza, szefa biura programowego" -  twierdzi Gadowski. Przytacza również argumenty, przy pomocy których  pomysł realizacji takiego filmu miał być odrzucany. Telewizyjni  recenzenci, wśród których jest dokumentalista Jacek Sapija, mieli  odrzucić scenariusz, jako powód podając m.in., że "po co robić  dziennikarskie śledztwo, skoro trwa śledztwo prokuratorskie?". Zdaniem  Gadowskiego, recenzent zarzucał mu również przy tej okazji  "marnotrawstwo środków TVP i uzurpację".
- Jest to zdanie z recenzji,  z którym się głęboko nie zgadzam. Dlatego podjęliśmy decyzję, że film  dokumentalny, który będzie miał swoją premierę 10 kwietnia, w rocznicę  katastrofy, zrealizuje Monika Sieradzka - informuje w rozmowie z "Naszym  Dziennikiem" Jacek Snopkiewicz, dziś rzecznik TVP.
Film ma nosić  tytuł "Smoleński lot ku katastrofie". Monika Sieradzka jest uważana w  TVP za zaufaną Jacka Snopkiewicza. Jako wydawca Wiadomości zasłynęła  tym, że zleciła jednemu z reporterów śledzenie Marty Kaczyńskiej w  związku z jej rozwodem. Dziś ma realizować dokument o śmierci jej ojca,  prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.
Witold Gadowski zapewnia, że do  realizacji filmu o katastrofie parł bardzo mocno: "Zarezerwowałem  pieniądze i... znów torpedy. Tak to trwało, aż wreszcie pojąłem, że  jestem w tej sprawie sam wraz z autorami. Doprowadziłem nawet do  koprodukcji tego filmu z zagraniczną telewizją i... dalej nic. Teraz  nastała w tej sprawie cisza" - informuje Gadowski.
- Scenariusz i jego realizacja były  wycenione na wysoką i niespotykaną sumę w TVP - kontruje Snopkiewicz.
Zanim  ludzie związani z SLD objęli rządy w TVP, dzięki determinacji części  dziennikarzy i osób z ówczesnego kierownictwa TVP 1 postarano się  przynajmniej, by temat katastrofy smoleńskiej, jak również obraz  kwietniowej żałoby narodowej, był relacjonowany i zdokumentowany. Oprócz  słynnego już filmu "Solidarni 2010" autorstwa Ewy Stankiewicz i Jana  Pospieszalskiego, informacje o śledztwie, a także o tym, co działo się  na miejscu katastrofy, wypowiedzi rodzin ofiar, oraz niepublikowane  materiały filmowe i relacje świadków pokazywał program "Misja  Specjalna", a także w jakimś stopniu Wiadomości TVP 1. Jeszcze we  wrześniu w programie "Bronisław Wildstein przedstawia" wyemitowana  została obszerna rozmowa z prof. Andriejem Iłłarionowem, byłym doradcą  Władimira Putina, który wykazywał ewidentne manipulacje faktami przez  Komitet Śledczy przy Prokuraturze Generalnej Federacji Rosyjskiej,  ministrów i MAK.
Dziś nikt z dziennikarzy przygotowujących materiały  poświęcone tej właśnie sprawie w TVP nie pracuje, szefostwo Wiadomości  zostało wymienione, a z anteny TVP zdjęto też program Wildsteina.
Co  jednak najbardziej skandaliczne, jedynym filmem dokumentalnym, jaki  dotąd na temat Smoleńska pokazała TVP, jest rosyjski paszkwil pt.  "Syndrom katyński". To film, w którym elementy prawdziwe zostały  wymieszane z kłamstwami, co w efekcie stworzyło całkowicie nieprawdziwy i  zmanipulowany kolaż. Dokument zawiera m.in. fałszywą konkluzję, jakoby  to prezydent Lech Kaczyński postanowił zorganizować osobne uroczystości  rocznicowe w Katyniu w kwietniu br. Są też niedwuznaczne sugestie, że  osobiście naciskał na pilotów, by lądowali w Smoleńsku. Wyprodukowany na  zamówienie państwowej telewizji rosyjskiej film lansuje także tezę o  winie polskich pilotów, a więc dokładnie tę samą, jaką od pierwszych  godzin po katastrofie próbowano narzucić polskiej opinii publicznej.  Taki dokument został nie tylko zakupiony przez polską telewizję  publiczną, lecz także był już na jej antenie kilkakrotnie emitowany.  Snopkiewicz tłumaczy dziś tylko, że należy ubolewać, iż po jego emisji  nie zorganizowano dyskusji na jego temat.
Najciekawsze jest jednak  to, że dokument o katastrofie smoleńskiej już istnieje. Został  zrealizowany w ostatnich miesiącach, a jego produkcją zajęła się jedna z  holenderskich stacji telewizyjnych, gdzie w październiku odbyła się  jego premiera. Ukazuje on nie tylko niewygodne dla Rosji opinie, podważa  wiarygodność rosyjskiego śledztwa, ale także międzynarodowy kontekst  tego wydarzenia i to, jakim państwem jest rządzona przez postsowieckie  służby specjalne Rosja. Jego autor Mariusz Pilis przyznaje w rozmowie z  nami, że ani w maju, ani teraz nikt w TVP nie wyraził zainteresowania  jego dokumentem.
- Znając relacje panujące w telewizji publicznej,  wiedziałem, że takiego filmu nikt w TVP nie pokaże. Dlatego podjąłem  decyzję, że wykorzystam ścieżkę zagraniczną. To dało mi też wolność  twórczą i możliwość swobodnego działania - mówi autor "Listu z Polski",  którego liczba odsłon w internecie przekroczyła już 400 tysięcy. Jak się  dowiedzieliśmy, film będzie emitowany w stacjach telewizyjnych w  Irlandii, Kanadzie, Szwajcarii i Francji. Został też zgłoszony do dwóch  festiwali oraz znalazł się w ofercie targów filmowych w Amsterdamie. Być  może pokażą go więc stacje telewizyjne w innych krajach.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik 2010-11-30
Autor: jc
