Strategia "nieruszania niedźwiedzia w jego jamie"
Treść
Z dr. Marcinem Zarzeckim z Instytutu Socjologii Uniwersytetu  Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie rozmawia Paulina Jarosińska
Drugi  po wyborach wywiad dla prasy Bronisław Komorowski zaczyna od kwestii  przyszłości krzyża przed Pałacem Prezydenckim. W tej sprawie nie ma  sobie nic do zarzucenia.
- Pierwsza poruszona w wywiadzie kwestia  wydaje się jego podstawowym zwornikiem. Nie widać żadnej jednoznacznej  drogi wytyczonej przez prezydenta. Bronisław Komorowski stara się  zrzucić całą winę i kwestię rozwiązania tego sporu na jedną "stronę"  konfliktu, czyli na Prezydium Konferencji Episkopatu Polski. Księżom  biskupom narzuca obowiązek bycia głównymi mediatorami konfliktu, którego  przecież nie wywołali. Tak naprawdę legitymizuje się ich wypowiedziami,  podtrzymuje nimi swoje działania, bardzo kontrowersyjne zresztą, jak  choćby umiejscowienie i sposób odsłonięcia tablicy smoleńskiej.  Prezydent zachowuje się nadal koniunkturalnie. Nadal, ponieważ trwa to  właściwie od kampanii wyborczej, podobnie było w okresie elekcji. Wbrew  sugestiom i oficjalnym oświadczeniom nie szuka rozwiązań. Nie szuka  również, co znamienne, porozumienia. Przerzuca odpowiedzialność za  konflikt, który objawia symptomy trwania jeszcze przez długi czas, na  hierarchów Kościoła, wykorzystując oficjalne oświadczenia. Proszę  zauważyć, że z tego wywiadu nie można wnioskować, że prezydent podjął  jakąś decyzję. Należy podkreślić, że realne uspokojenie i ukierunkowanie  emocji społecznych wiązałoby się z poświęceniem pomnika przed Pałacem  Prezydenckim. Padają jakieś hasła, a nie konkrety, jak choćby deklaracja  o powstaniu kolejnych tablic, ale też nie wiadomo, kiedy ani jak będzie  to wyglądało. Możemy się spodziewać, że sposób będzie podobny jak w  przypadku odsłoniętej tablicy, czyli bez jasno określonej symboliki, a  przecież istotą pomników jest właśnie symbolika. Prezydent być może  liczy, że sprawa "jakoś" się rozwiąże. Bronisław Komorowski twierdzi, że  zrobił już wszystko, co mógł. Rokuje to dość ponurą przyszłość,  ponieważ prezydent powinien być osobą, która potrafi decydować  samodzielnie i w sposób jawny. 
Komorowski deklaruje zadowolenie z efektów prac prokuratur i komisji w sprawie śledztwa smoleńskiego.
-  Stosunek do prowadzonego śledztwa i postępowania wiąże się ściśle z  nową polityką wschodnią, która powoli jest eksplikowana. Jest ona  skrajnie zachowawcza i bez żadnych radykalnych i odważnych ruchów.  Stosunek do Rosji będzie relacją o charakterze asymetrycznym, a ową  asymetrię ujawnia już stosunek do śledztwa smoleńskiego. Według  prezydenta, wszystko jest kwestią definicji. To, że strona rosyjska -  pomimo zobowiązania wynikającego z konwencji międzynarodowych - nie  spieszy się z przekazywaniem materiałów, prezydent zrzuca po prostu na  procedury oraz na to, że dla Rosji to "nie jest priorytetem".  Opieszałość jest już podnoszona przez reprezentantów strony polskiej,  którzy są głównymi dialogującymi, czyli przez prokuratora Andrzeja  Seremeta i ministra Jerzego Millera. Są to oficjalnie wyartykułowane  zarzuty sugerujące nawet, że materiały mogą być ukrywane. Jednak  prezydent Komorowski nie bierze w ogóle tych argumentów pod uwagę.  Twierdzi, że jest to sprawa proceduralna, a nie kwestia złej woli.  Według niego, problem polega na tym, czy nazwiemy samolot wojskowym czy  cywilnym. Trzeba brać jednak pod uwagę różne hipotezy, nawet taką, że  strona rosyjska może manipulować śledztwem. Prezydent kierowany chęcią  zachowawczości i utrzymania nierównych stosunków z Rosją gotów jest  poświęcić to śledztwo, które jest jej wysoce nie na rękę. Nie widać  intencji konkretnego działania; ujawnia się natomiast działanie, które  może podobać się Rosji. W śledztwie nie chodzi o schlebianie jednej ze  stron, chodzi o wyjaśnienie przyczyn tragedii. Legitymizacja tego  śledztwa tylko jakimiś błędnymi procedurami jest wyrazem straszliwego  wręcz podporządkowania się stronie rosyjskiej. Bronisław Komorowski w  swojej wizji polityki zagranicznej wykazuje się całkowitym  podporządkowaniem mentalnym, strachem przed "wielką Rosją", być może  kompleksem, ale na pewno nie sprzyja to rozmowie z tym państwem jak  równy z równym. Obawiam się, że w tym kierunku może zmierzać polityka  wschodnia, czyli państwo, które powinno być partnerem, będzie nam  narzucać warunki. Polskę może czekać znowu pozycja trybiku w  mechanizmach polityki europejskiej, zwłaszcza związanej ze Wschodem.
Z  wywiadu można wywnioskować, że prezydent wyraził chęć radykalnej zmiany  stylu prowadzenia polityki zagranicznej, odcięcia się od tej firmowanej  przez Lecha Kaczyńskiego?
- Sam prezydent Komorowski nazywa taki  styl uprawiania polityki "real politik". Natomiast w rzeczywistości  jest to polityka asymetrii, czyli legitymizowania nawet najbardziej  brutalnego działania Rosji. W wywiadzie pojawił się wątek Gruzji i  Abchazji, przy czym od razu w takim kontekście, że Rosja może wspierać  swoich sojuszników nawet drogą militarną. Gruzja przedstawiana jest po  prostu jako jedna ze stron konfliktu, a nie ofiara pewnych radykalnych  działań. Na pewno skończył się etap wsparcia Polski dla państw Europy  Wschodniej, które chciałyby wyjść ze sfery wpływów Rosji. To jest  początek ery skrajnego popierania działań rosyjskich, nawet militarnych.  Przypuszczam, że aktywnych działań na rzecz umacniania państw  środkowoeuropejskich nie zobaczymy już ze strony naszego państwa.  Będziemy mieli do czynienia z polityką tłumaczenia Rosji i uzasadniania  wszelkich jej działań. Komorowski mówi o roli mediatora między państwami  Wschodu a Europą Zachodnią, ale jak wiemy z historii, taka pozycja  nigdy nie była dobra dla Polski. Geopolityka w tym stylu jest czymś  niezmiernie szkodliwym. Jednak muszę przyznać, że trudno cokolwiek  więcej powiedzieć, ponieważ Bronisław Komorowski posługuje się hasłami,  niekonkretnymi odniesieniami do ostatnich wydarzeń, ale nie przedstawia  on żadnej spójnej wizji polityki zagranicznej. Jedno wiemy na pewno:  polityka zaangażowania na Wschodzie po prostu się skończyła. Teraz  następuje zmiana na politykę "nieruszania niedźwiedzia w jego jamie", co  w przyszłości może poskutkować bardzo niekorzystnie. Bronisław  Komorowski plasuje Polskę jako "mikropartnera" bez większych argumentów.  
Prezydent odniósł się również do tematów poruszanych w  kampanii wyborczej. Jak odbiera Pan jasną deklarację o zgodzie na  refundację in vitro i parytety?
- Trzeba powiedzieć wprost:  wszystkie wypowiedzi należy odczytywać jako przygotowanie do wyborów  samorządowych, a potem parlamentarnych. Ostatnie działania związane z  plotkami na temat przejścia Wojciecha Olejniczaka do PO czy wybraniem  Tomasza Nałęcza na doradcę prezydenta do spraw historii świadczą o tym,  że prezydent szuka zbliżenia z lewicą. Jest gwarancja, że koalicjantem  bardzo mocno branym pod uwagę jest właśnie lewica. W wywiadzie stroną,  która manipuluje, jest Komorowski posługujący się argumentacją lewicową.  Prezydent przygotowuje grunt dla przyszłej koalicji. W przypadku  zapłodnienia metodą in vitro podpieranie się danymi statystycznymi z  badań socjologicznych, w których rzekomo 70 proc. Polaków opowiada się  za refundacją tej metody, nie jest dla mnie przekonujące, ponieważ  trzeba pamiętać, że badania socjologiczne wymagają bardzo dobrej  metodologii i rzetelności w ich przeprowadzeniu. Magia liczb nie czaruje  mnie tak jak Bronisława Komorowskiego, zwłaszcza że w tym przypadku  można podać szereg innych badań wskazujących na sytuację zgoła odmienną.  Z drugiej strony wszystkie wypowiedzi prezydenta świadczą po prostu o  jego koniunkturalności. Odpowiedzi Komorowskiego będą powodowane  sondażami i będzie on podejmował decyzje głównie w oparciu o nie. Warto  tu przytoczyć ciekawy wątek, który pojawia się w wywiadzie, a mianowicie  - ekonomiczny. Dziennikarze zarzucają prezydentowi działanie sprzeczne z  rzekomym liberalizmem PO, to znaczy konsekwentne zadłużanie państwa i  podnoszenie podatków przez rząd. Bronisław Komorowski odpowiada, że  działania muszą być mieszane, co oznacza, że tak naprawdę nie ma on  żadnej precyzyjnej strategii. Prezydent mówił również o prawie weta,  które jego zdaniem, jest zbyt mocne. Być może - według niego -  należałoby przygotować grunt pod nowe prawo tak, by w przyszłości weto  było ograniczone, a taki proceder nie rokuje korzystnie dla  integralności władzy prezydenta. 
Reasumując: jakie najważniejsze filary prezydentury wyłaniają się z pierwszych zapowiedzi Bronisława Komorowskiego?
-  Przede wszystkim wszelkie działania będą decyzjami koniunkturalnymi  powodowanymi sondażami. Po drugie, w kwestiach polityki zagranicznej nie  oczekujmy żadnych działań konkretnych czy jakiejś aktywności. Może  dojść do sytuacji, w której Polska nie będzie wiedziała, do której  strony mamy się przyłączyć, bo wszystkim będzie chciał przypodobać się  prezydent. Po trzecie, w polityce wewnętrznej Bronisław Komorowski  będzie kierował się interesem partii, potem ewentualnej koalicji z SLD, w  celu utrzymania przezeń władzy. Będziemy żyli w monopolu politycznym, w  którym głową będzie jedna partia polityczna, a konkretnie Donald Tusk.  Właśnie kończy się wszelki dialog polityczny.
Dziękuję za rozmowę.
Tezy Komorowskiego 
1.  "Dla mnie ten krzyż to symbol ogólnonarodowej żałoby, a nie  upamiętnienie ofiar. Dlatego też taka jest treść odsłoniętej tablicy".
2.  "Problem polega na tym, że my traktujemy nasz samolot jako wojskowy, bo  był własnością wojska. A Rosjanie traktują go jako cywilny, bo służył  do realizacji celów cywilnych".
3. "Pamiętajmy, że to śledztwo nie jest w Rosji priorytetem".
4. "Ukraina jest, była i będzie OBSZAREM, gdzie będziemy mieli odmienne interesy i odmienne punkty widzenia niż Rosja".
Fakty 
1.  Napis na tabliczce na krzyżu postawionym z inicjatywy "Polsce i  bliźnim": "Ten Krzyż to apel harcerek i harcerzy do władz i  społeczeństwa o zbudowanie tutaj pomnika w hołdzie tragicznie zmarłym  10.04.2010 roku w drodze do Katynia oraz dla upamiętnienia dni żałoby  narodowej, która zjednoczyła ponad wszelkimi podziałami". W pierwszej  kolejności mowa jest o ofiarach, a dopiero w drugiej o żałobie.
2. Samolot był rządowy, a wizyta delegacji była oficjalna, co poświadczają dokumenty z Kancelarii Prezydenta.
3.  Prokuratura rosyjska potraktowała śledztwo priorytetowo. Prowadzi je  specjalny Komitet przy Prokuraturze Generalnej Rosji (odpowiednik  polskiej Prokuratury Krajowej), zajmujący się wyłącznie sprawami   szczególnej wagi. 
4. Ukraina nie jest "obszarem", a suwerennym państwem, prowadzącym samodzielną politykę.
Nasz Dziennik 2010-08-20
Autor: jc