To Rosjanie dyktują warunki
Treść
Zdjęcie: Instytutu Sobieskiego/ Internet 
Z Pawłem Nieradą, ekspertem w obszarze energetyki Instytutu Sobieskiego, rozmawia Rafał Stefaniuk
Dostawy gazu do Polski  rozpatruje się głównie w kontekście bezpieczeństwa. Kluczowy jest jednak  wpływ dostaw na gospodarkę. Wyższe ceny gazu odbijają się na  konkurencyjności polskich firm.
– Oczywiście. Im tańsze są źródła  energii, tym lepiej dla całej gospodarki. Polska ciągle z zagadkowych  względów płaci jedną z najwyższych cen za gaz, jeżeli spojrzeć na inne  kraje UE, które kupują błękitne paliwo w Rosji. Płacimy więcej i to  wyraźnie więcej niż np. Niemcy. I było tak zawsze, nawet przed  uruchomieniem gazociągu Nord Stream, a przecież koszty dostawy  rosyjskiego gazu do Polski powinny być niższe niż do Niemiec – w końcu  jest do nas bliżej. Trzeba dołożyć do tego jeszcze coraz ambitniejsze  plany UE odnośnie do redukcji emisji gazów cieplarnianych – limity i  pozwolenia, które dotykają producentów. W Polsce ponad 90 proc. energii  pochodzi z węgla. Zatem należy obawiać się, że nowe obostrzenia wpłyną  na wzrost cen wytwarzanej w Polsce energii, co oczywiście odczuje cała  gospodarka. Wzrost w szczególności odczują takie branże jak np.  hutnictwo czy przemysł chemiczny, które i tak same w sobie obciążane są  kosztami ograniczeń emisji. To zjawisko wyraźnie widać również w skali  ogólnoeuropejskiej – produkcja ucieka poza granice Unii.
Przedstawiciele przemysłu ciężkiego akcentują konieczność liberalizacji rynku gazowego i uwolnienie cen.
– Nie ma możliwości myślenia o  liberalizacji rynku w sytuacji, w której infrastruktura przesyłowa jest  taka, jaka jest, czyli jest kulawa. Jak można mówić o liberalizacji,  jeśli około 40 proc. tego rynku jest zmonopolizowane przez jednego  dostawcę, czyli Gazprom. Przerysowując, można by powiedzieć, że byłaby  to liberalizacja polegająca na tym, że Gazprom sprzedaje nam wszystkim  gaz za jedną cenę, a my się potem tymi kulkami przerzucamy wewnątrz tego  samego małego wiaderka. To nie jest żadna prawdziwa liberalizacja. O  liberalizacji będziemy mogli mówić wtedy, gdy podmioty zajmujące się  paliwem będą mogły swobodnie kupować takie ilości, jakie chcą, od  takiego dostawcy, jakiego chcą, od takiego, który będzie oferował taką  cenę, jaką akceptują. My tej możliwości nie mamy, bo my ten gaz ciągle  kupujemy od Rosji i kupować w Rosji musimy, bo z żadnego innego kierunku  nie jesteśmy w stanie dostarczyć do Polski potrzebnych nam ilości  błękitnego paliwa.
Jest szansa na uzależnienie się od dostaw gazu z Rosji?
– Takim pierwszym krokiem i szansą jest  uruchomienie i oddanie do użytku przy regularnych dostawach gazoportu w  Świnoujściu. To byłby warunek minimalny, żeby rozpocząć takie faktyczne  uniezależnienie się rynku od Rosji.
Jaki byłby następny krok?
– To nie jest tak, że jak uruchomimy  gazoport w Świnoujściu, to staniemy się niezależni od Rosji. Rosja dalej  będzie jednym z głównych dostawców gazu. Kluczowa jest tutaj zmiana  jakościowa. W tym momencie my musimy brać wszystko to, co nam Rosjanie  dają i kropka. Nasze negocjacyjne pole manewru jest niestety bardzo  ograniczone. Natomiast jestem przekonany, że w momencie gdy gaz z Rosji  będziemy mogli, ale nie będziemy musieli kupować, Rosja autentycznie  może stać się bardzo interesującym partnerem biznesowym. Tak jak to już  było w podobnych sytuacjach. Jaskółki takiego stanu rzeczy można  zobaczyć na Litwie. Uruchomiono tam terminal pływający i już widać pewne  łagodniejsze ruchy ze strony Gazpromu, które zmierzają do utrzymania  skłonności do kupowania gazu z Rosji, a nie szukania go gdzie indziej.
Nasza infrastruktura jest wystarczająca?
– Poziom naszej infrastruktury  przesyłowej jest nieadekwatny. Cieszy, że pewne istotne inwestycje są  aktywnie realizowane przez Gaz-System, jednak obszar do nadrobienia jest  ogromny. I nie tylko chodzi tu o kwestie strategicznych połączeń  transgranicznych czy gazoportu zapewniających nam tak potrzebne  bezpieczeństwo energetyczne, ale także „zwyczajne” inwestycje w  infrastrukturę. Przykładem tu jest np. północno-wschodnia Polska, gdzie  infrastruktura gazowa jest tak słaba, że bardziej opłacalne jest wożenie  gazu cysternami z regionu Kaliningradu, dodatkowo potęgując zależność  tego regionu kraju od rosyjskich dostaw.
Wydaje się, że przy wysokich cenach gazu nie mamy także szans na jego reeksport. 
– System wygląda tak, że my wydobywamy  gaz własny, relatywnie dużo w porównaniu do naszych sąsiadów, i on jest  niedrogi, stosunkowo atrakcyjny cenowo. To, co polski odbiorca płaci, to  to jest w uproszczeniu miks cen za rosyjski gaz, za który płacimy dużo,  z tańszym gazem z naszego własnego wydobycia. Także w ten oto sposób  niwelowana jest, przynajmniej dla „przeciętnego Kowalskiego”, wysoka  cena gazu, jaką musimy płacić Rosji. Jeżeli chodzi o reeksport, to jest  to bardziej skomplikowane. Nakładają się na to nie tylko kwestie  ekonomiczne, ale również prawne, a także strategiczne – np. ogólnego  dostępu do surowca. Można sobie wyobrazić sytuację, gdy kraj odcięty od  dotychczasowych dostaw będzie po prostu potrzebował skądś zdobyć ten gaz  i wówczas niekorzystne różnice cenowe mogą mieć o wiele mniejsze  znaczenie. Sytuację taką właściwie już obserwujemy na Ukrainie i jej  kłopotach w dostawach błękitnego paliwa z Rosji.
Rosjanie łatwo nie zrezygnują z Ukrainy...
– To, że Rosja i Ukraina są ze sobą  bardzo powiązane więzami ekonomicznymi, to jest prawda. Natomiast Rosja  już teraz ogranicza transfer przez terytorium Ukrainy i Kijów musi  szukać i kupować gaz z innego kierunku niż Rosja. W tej chwili to  głównie Niemiecki RWE sprzedaje Ukraińcom duże ilości nomen omen  rosyjskiego gazu, który na Ukrainę dostarczany jest za pośrednictwem  infrastruktury gazowej Polski, Czech i Słowacji.
Rola przesyłowa jest szansą dla nas?
– Nie odgrywamy żadnego znaczenia w tranzycie rosyjskiego gazu do Niemiec. Nasza rola jest niewielka. Jeżeli strona rosyjska by chciała, co wcale nie znaczy, że byłoby to atrakcyjne cenowo, to może doprowadzić do zaopatrzenia całej wschodniej części Niemiec z pominięciem Polski. To byłoby możliwe ze względu na ogromne moce przesyłowe Gazociągu Północnego, które są w tym momencie wykorzystywane w przedziale 25-50 proc. ich już istniejących zdolności. Szansą dla nas jest zbudowanie pozycji Polski jako regionalnego hubu gazowego – wykorzystując potencjał gazoportu w Świnoujściu, a być może i w przyszłości gazu łupkowego, stawać się interesującym, alternatywnym do Rosji dostawcą dla krajów bałtyckich czy też naszych południowych i wschodnich sąsiadów.
Dziękuję za rozmowę.
Rafał StefaniukNasz Dziennik, 2 listopada 2014
Autor: mj
