Z sentymentu za Reichem
Treść
Niemieccy turyści odwiedzający Polskę mogą zaopatrzyć się w mapę samochodową naszego kraju, na której zaznaczone są obecne granice Polski wraz z granicami III Rzeszy. Na mapie "Polen" wydanej przez wydawnictwo Demart są też dwujęzyczne nazwy miejscowości: polskie i niemieckie. "Wyraźne oznaczenie granic III Rzeszy, jakoby były to realne granice państw, i publikacja niemieckich nazw polskich miast budzi szkaradne skojarzenia, że wydawca zechciał wydać gadzinówkę, której publikacja zaowocuje łaskami bauera" - pisze na swoim blogu internetowym Mirosław Orzechowski, były wiceminister edukacji, obecnie przewodniczący Zarządu Okręgu Łódzkiego Ligi Polskich Rodzin. Łódzka LPR wystosowała protest "przeciw karygodnym praktykom naruszania godności i dobrego imienia Narodu Polskiego i działaniom godzącym w Jego interesy". Orzechowski oraz Arnold Masin, skarbnik Łódzkiego Zarządu Wojewódzkiego LPR, żądają w nim m.in. "stanowczej reakcji prokuratury i wyjaśnienia wszelkich okoliczności wydania skandalicznej mapy z nazwami miast Ziemi Łódzkiej w języku niemieckim". Liderzy łódzkiej LPR domagają się w szczególności zbadania, czy firma Demart powyższymi działaniami nie naruszyła prawa polskiego. Rafał Dylak, wiceprezes Zarządu Demartu, nie widzi jednak nic szczególnego w tej publikacji. - Z tego co pamiętam, jest tam nie tylko zaznaczona granica III Rzeszy, ale także dwujęzyczne nazwy miejscowości: polskie i niemieckie - oznajmia Dylak. Zwraca on uwagę na podobnie wydaną przez to wydawnictwo mapę Ukrainy, gdzie zaznaczono nazwę polską obok, pisanej cyrylicą, ukraińskiej. Zdaniem Dylaka, jedynym celem zaznaczenia granicy III Rzeszy na mapie samochodowej Polski pt. "Polen" jest pomoc turyście w odnalezieniu dawnej niemieckiej nazwy miejscowości. - "Polen" jest mapą przeznaczoną dla turysty będącego z Niemiec, sprzedawaną wyłącznie na terenie Polski. Wydana jest przez wydawnictwo całkowicie polskie, niezwiązane kapitałowo z kapitałem niemieckim - dodaje wiceprezes Demartu. Postanowiliśmy sprawdzić, jak w rzeczywistości wygląda mapa, na której według Orzechowskiego "zaznaczone grubą kreską są granice Rzeszy Niemieckiej z 1939 r., a obecną granicę polsko-niemiecką ledwo widać". Informacje te są nieco przesadzone, ponieważ obecne granice polsko-niemieckie w kolorze czarnym równie dobrze widać jak te z 1939 r., w kolorze granatowym. Natomiast dwujęzyczne nazewnictwo podano tylko w odniesieniu do obszaru wchodzącego w skład III Rzeszy, przy czym pierwszą, umieszczoną na górze, zawsze jest nazwa polska. Wprawdzie łódzka LPR zaapelowała do prokuratury o podjęcie stosownych działań wobec Demartu, ale prawnicy powątpiewają, by odniosło to jakiś skutek. Orzechowski wyjaśnia, że problem Demartu nie dotyczy tylko mapy samochodowej. - Wprawdzie nie wskazaliśmy w piśmie do prokuratury na konkretnie naruszone przepisy prawa, ale istnieją tam dwie okoliczności. Jedna to sam fakt mapy, gdzie są umieszczone tłustym drukiem granice Rzeszy Niemieckiej, a druga sprawa dotyczy tego, czy wcześniej wydana przez tę samą firmę publikacja pt. "Wysiedlenia, wypędzenia i ucieczki 1939-1959. Atlas ziemi polskich" nie fałszuje prawdy historycznej. Wydawnictwo to wychodzi bowiem naprzeciw postulatom niemieckim, z którymi się zetknęliśmy w ministerstwie edukacji, dotyczącym nowego podręcznika europejskiego. W tym podręczniku w gruncie rzeczy osłabia się znaczenie różnic pomiędzy wygnańcami czy - jak tam mówią - przesiedleńcami polskimi, np. z terenów naszych Kresów, a Niemcami z terenów Śląska, Warmii i Mazur. Tam te sprawy ukazane są w znaku równości - dodaje Orzechowski. Jacek Dytkowski "Nasz Dziennik" 2008-08-01
Autor: wa